Seven armed men raided Jamaican music great Bob Marley’s house in Kingston two days before he was scheduled to perform in a peace concert.
Marley and three others were shot in the Dec. 3, 1976 assassination attempt. All survived.
Here are 10 things you should know about the assassination attempt on Marley.
What happened
Members of the Bob Marley and the Wailers band were at Marley’s home studio, Tuff Gong, late that afternoon to rehearse for the upcoming concert, Rolling Stone reported.
Zniknięcie ochroniarzy
„Przeczucia spełniły się w samym środku prób około 8:30 wieczorem. Dwa białe kombi Datsun przejechały przez bramę Tuff Gong, z której w tajemniczy sposób zniknęli długoletni ochroniarze” – napisał historyk reggae i archiwista Roger Steffens w swojej książce „So Much Things to Say: The Oral History of Bob Marley.”
W trakcie próby
„W momencie, gdy wtargnęli strzelcy, mieliśmy próbę 'I Shot The Sheriff.’ Bob wyszedł, 'ponieważ waltornie nie były na tej płycie, a waltorniści chcieli na niej zagrać… Wyszedł z sali prób i poszedł do kuchni po grejpfruta czy coś… I nagle zobaczyłeś rękę, która weszła przez drzwi i zaczęła strzelać z tego .38,” naoczny świadek Tyrone Downie, klawiszowiec/pianista, wspominał, zgodnie z „So Much Things to Say.”
Strzały wystrzeliły
Strzały rozbrzmiały i trzy osoby w Tuff Gong zostały trafione.
„Czy to dzięki szczęściu, czy złemu celowi, kula wycelowana w Marleya odbiła się od jego klatki piersiowej i utkwiła w jego ramieniu, podczas gdy żona Rita, choć postrzelona w głowę podczas wysiadania z pojazdu, przeżyła trafienie. Menadżer Marleya, Don Taylor, doznał poważnych obrażeń od postrzału w nogę” – podała Face2Face Africa. Nie było ofiar śmiertelnych. Wszystkie ofiary postrzału zostały przewiezione do szpitala uniwersyteckiego i opatrzone.
Plotki krążyły na temat tego, kto usankcjonował strzelaninę.
Teorie na temat powiązań zabójców wahały się od CIA do JLP (Partia Pracy Jamajki), ale nikt nigdy nie został oskarżony o zbrodnię, Uproxx donosi.
Smile Jamaica Concert
Marley często podkreślał, że nie jest zaangażowany w jamajską politykę.
W kraju było wiele przemocy skupionej wokół zbliżających się wyborów i koncert miał na celu promowanie pokoju i jedności. Koncert został nazwany na cześć piosenki Marleya, „Smile Jamaica”. Marley chciał jednak wykonać tylko jedną piosenkę.
Początkowo zgodził się zagrać jedną piosenkę pod warunkiem, że koncert Smile Jamaica nie będzie miał nachylenia politycznego. Ale kiedy rząd przesunął wybory bliżej daty koncertu, obie strony uznały koncert za poparcie dla partii rządzącej, Ludowej Partii Narodowej (PNP).
Gry polityczne
Podczas wyborów w 1972 roku Marley i jego żona Rita poparli kandydata Ludowej Partii Narodowej Michaela Manleya, ale czasy się zmieniły. Marleyowie nie poparli nikogo w wyborach w 1976 r.
Marley „znalazł się teraz w sytuacji nie do pozazdroszczenia, w której stał się nagrodą w rozgrywce między dwiema partiami politycznymi na wyspie”, donosi The Guardian. „Gdy w 1976 roku zaczęto przygotowywać materiał na jego album 'Exodus’, wyspą wstrząsnęło śmiertelne wzburzenie polityczne, a status gwiazdy Boba nie dawał immunitetu – było wręcz odwrotnie.”
Koncertowy pomysł
Marley został zainspirowany koncertem Stevie Wondera, który odbył się w poprzednim roku na rzecz niewidomych dzieci na Jamajce, według Stephena Davisa, autora książki „Bob Marley: Conquering Lion of Reggae.”
„Bob chciał zrobić coś takiego, koncert dobroczynny” – napisał Davis. „Został on zorganizowany na rzecz Parku Bohaterów Narodowych. Nie miało to żadnych podtekstów politycznych, poza oczywiście faktem, że toczyła się wielka bitwa o duszę narodu; był to rok wyborczy. A Bob w przeszłości wspierał Partię Narodowo-Ludową (People’s National Party). Potem (jamajski premier Michael) Manley zwołał wybory zaraz po ogłoszeniu koncertu, więc wyglądałoby na to, że w szczytowym momencie bitwy o Jamajkę Bob Marley i Wailers poparliby PNP.”
W ostatecznym rozrachunku Marley zaśpiewał na koncercie o wiele więcej niż jedną piosenkę. Występował przez 45 minut. Na koniec koncertu przyprowadził obie strony na scenę, aby uścisnęły sobie dłonie.
U.S. connection
Po zamachu ambasada USA wysłała kabel zatytułowany „Reggae Star Shot: Motyw prawdopodobnie polityczny”. W kablu ambasador Gerard napisał: „Niektórzy widzą w tym incydencie próbę powstrzymania koncertu przez strzelców z JLP (Jamajskiej Partii Pracy), na którym miała się pojawić 'politycznie postępowa’ muzyka Marleya i innych gwiazd reggae. Inni widzą w tym głęboko zakonspirowany spisek mający na celu wykreowanie postępowego, młodego jamajskiego męczennika na korzyść PNP (rządzącej Ludowej Partii Narodowej). Ci, którzy są tego drugiego zdania, zauważają, że cztery zastrzelone osoby, w tym Marley, odniosły tylko niewielkie rany.”
Wielu podejrzewało, że w sprawę zamieszane są Stany Zjednoczone. Timothy White, autor książki „Catch a Fire”, twierdził, że otrzymał informacje od Jamajskiej Partii Pracy i rządzącej People’s National Party, jak również od amerykańskich organów ścigania. Doszedł do wniosku, że Carl Byah „Mitchell”, rewolwerowiec z Jamajskiej Partii Pracy, został zakontraktowany przez CIA, aby zorganizować zamach na Marleya.
The show must go on
Bob Marley and the Wailers poszli dalej, aby zrobić darmowy Smile Concert dla około 8000 fanów. Podczas koncertu Marley zaprosił na scenę premiera Michaela Manleya z rządzącej Partii Ludowo-Narodowej oraz lidera opozycji Jamajskiej Partii Pracy Edwarda Seagę, aby połączyli ręce podczas koncertu, jak donosi Face2Face Africa. Marley miał nadzieję na złagodzenie przemocy, która wybuchła w kraju w związku z nadchodzącymi wyborami.
Słuchaj GHOGH z Jamarlinem Martinem | Odcinek 73: Jamarlin Martin Jamarlin przedstawia argumenty za tym, dlaczego jest to wieloczynnikowa rebelia, a nie tylko protesty dotyczące George’a Floyda. Omawia podstępne relacje Partii Demokratycznej z policją w miastach i stanach pod kontrolą Dem, oraz dlaczego Joe Biden jest gliniarzem i Stevem Jobsem masowego uwięzienia.
Jak zmieniło się życie
Po próbie zamachu, Marley przeniósł się do Anglii.
„To było ogromnie przygnębiające, ponieważ pomagał ludziom, którzy przyszli go zastrzelić,” archiwista reggae Roger Steffens powiedział Uproxx. „Dawał im pieniądze, dawał im jedzenie – po prostu nie mógł zrozumieć, jak ci ludzie mogli go tak okropnie zdradzić. To był bardzo przygnębiający czas dla niego w tym roku, który nastąpił.”
Steffens kontynuował, „Ale był również bardzo miłosierną osobą: w 1978 roku, podczas jego europejskiej trasy, jakiś facet przyszedł za kulisy i wyznał Bobowi, że byłby częścią ludzi, którzy przyszli po niego tej nocy, ale po prostu nie mógł znaleźć swojej broni tego wieczoru. Bob mu wybaczył i zabrał go ze sobą na resztę trasy, dał mu pracę na trasie.”