Większość ludzi uważa, że kastrowanie chórzystów jest nieludzkie – ale nie śpiewak Ernesto Tomasini. „Żałuję, że nie zostałem wykastrowany” – mówi. „Z wielką radością oddałbym swoją męskość dla mojej sztuki”. Nieco ponad sto lat temu spełniłoby się jego życzenie: w szczytowym okresie szału na męskie soprany kastrowano 5 tys. chłopców rocznie, aby zachować ich niezmącone głosy. Ci, którzy okazywali się mierni, ginęli w chórach parafialnych, ale udane „święte potwory” były kochane i uwielbiane. Ostatni oficjalny kastrat, Alessandro Moreschi, odszedł na emeryturę z Kaplicy Sykstyńskiej w 1913 roku, choć niektórzy historycy podejrzewają, że Domenico Mancini, który śpiewał w chórze papieskim do 1959 roku, był tajnym kastratem.
Dorastając w latach 70. na Sycylii, Tomasini był aż nazbyt świadomy dziedzictwa kastratów. W wieku 10 lat został wyrzucony z chóru przez księży z Santissimo Salvatore za „śpiewanie mszy jak Julie Andrews”, podczas gdy jego matka załamywała ręce na jego koloraturowe Alleluja. „Nigdy nie mówiła: 'Nie udawaj, kiedy śpiewasz'”, wspomina, „ale to właśnie miała na myśli.”
W wieku nastoletnim śpiewał, kiedy był sam w domu. „Sąsiedzi mówili: 'Och, ma pani taki piękny sopranowy głos, pani Tomasini’. A ona odpowiedziała: 'Nie śpiewam’. Więc wtedy to było 'Co robisz, kiedy mnie nie ma? Śpiewasz jak kobieta! „
Tomasini w końcu uwolnił swój czterooktawowy głos na włoskim torze kabaretowym i nadal występuje w ICA oraz w barze rewiowym Madame JoJo’s w Soho jako Techno-Castrato i jako The Amazing Tomasini. Ale zaczął też śpiewać role kastratów, które od śmierci Moreschiego w 1922 roku śpiewane są przez kobiety. Powojenny kontratenor Alfred Deller zainspirował Tippetta i Brittena do napisania wysokich partii męskich, ale dopiero niedawno kontratenorzy – w tym tacy artyści jak Andreas Scholl i David Daniels – odzyskali role kastratów.
Wykonawcy ci udowodnili, że możliwe jest osiągnięcie niektórych zakresów kastratów bez uciekania się do operacji, ale Tomasini tęskni za szaleńczym blaskiem XVIII-wiecznej opery, w której kastraci królowali. Lucy Powell, która napisała True or Falsetto, spektakl, który Tomasini zabiera na tegoroczny festiwal w Edynburgu, nie do końca może się z nim zgodzić co do korzyści płynących z kastracji. „Trudność polega na tym, że nie możesz podjąć tej decyzji jako osoba dorosła. Wiem, że jest wiele stron fetyszystycznych, gdzie ludzie podejmują taką decyzję na co dzień, ale nie robią tego dla muzyki.”
Osiem lat to średni wiek chórzystów poddawanych kastracji w XVII wieku, choć oficjalnie było to niezgodne z prawem kanonicznym i cywilnym. Papież Klemens VIII dopuścił kastratów do chóru papieskiego w 1599 roku, cytując jako uzasadnienie dyrektywę św. Pawła: „Niech kobiety milczą w kościołach”. Przypuszczalnie św. Paweł zadowoliłby się chłopcami, ale Klemens VIII był urzeczony „anielskimi głosami” kastratów. Watykan był współwinny rekrutowania śpiewaków nie tylko dla kościoła, ale – po tym jak papież Innocenty XI zakazał kobietom występów na scenie w 1686 roku – dla teatrów operowych. W zeszłym roku grupy praw człowieka i historycy wezwali do papieskich przeprosin, ale według Powella „był zbyt zajęty przepraszaniem innych ludzi”. Tomasini podejrzewa, że „wiele dokumentów zostało zniszczonych”.
Dla biednych ludzi wykastrowanie utalentowanego młodego śpiewaka w rodzinie mogło być paszportem do bogactwa. Mimo to niechętnie się do tego przyznawali. Kastrowani chłopcy często ulegali dziwnym wypadkom: byli kopani, gryzieni, rodzili się zdeformowani, a także (co najbardziej nieprawdopodobne) przerżnięci przez dziki. Dla wielu kastratów wiara w eufemizmy była psychologicznie uzasadniona. Jeden ze śpiewaków, wykastrowany około 1840 roku po – jak twierdzili jego rodzice – ataku świni, chwycił kiedyś nóż i powiedział: „Gdybym dowiedział się, że to mój ojciec mnie zredukował, zabiłbym go tym nożem”
Orchidektomie (jak są technicznie znane) były owiane tajemnicą. Próbowali ich tylko najgorsi chirurdzy, a dla wiejskich fryzjerów były one często lukratywnym zajęciem dodatkowym. Przy braku znieczulenia chłopcy byli odurzani opium i kąpani w mleku, a następnie usuwano im jądra poprzez nacięcie pachwiny i przecięcie powrózka nasiennego. Ci, którzy przeżyli, byli wysocy, bez brody i mieli tendencję do tycia. Nie mieli też jabłka Adama (słynny XVIII-wieczny kastrat Farinelli nosił taktyczny krawat), a ich głosy nie łamały się. Ich krtanie nie zdążyły się rozrosnąć, co ma miejsce u chłopców w okresie dojrzewania, co oznacza, że struny głosowe pozostawały blisko komór rezonacyjnych, tworząc dźwięk wysublimowany, zmysłowy i dziwny.
Tak inne niż świat były te głosy, że młodzi kastraci byli wynajmowani, przebrani za anioły, by czuwać nad zwłokami dzieci. Nigdy nie dowiemy się do końca, jak brzmiały – wszystko, co mamy, to kilka nagrań Moreschiego z 1902 roku, dawno już niewidzianego, na jednostronnych płytach szelakowych. W swoim niedokładnym, ale pełnym przepychu filmie z 1994 roku, Farinelli, Il Castrato, Gérard Corbiau zasugerował to brzmienie, łącząc głosy kontratenora i sopranu.
Stworzeni przez sztuczność, kastraci odrzucili prostotę; zamiast tego wznosili się, opadali, nabierani i przedłużali nuty do 60 sekund bez przerwy na oddech. Ich zdolność do śpiewania jak ptaki zainspirowała arie pełne tryli, koloratur i rokokowych frywolności. Kastraci znani byli z wirtuozerii spiccata (gdzie rozdzielali nuty w trylach) i messa di voce, gdzie rozpoczynali nutę pianissimo, nadymali ją do punktu kulminacyjnego, a następnie pozwalali jej bardzo powoli ucichnąć. Farinelli, który lubił pojedynkować się z trąbką, konkurując na zwinność i kontrolę oddechu, był podobno w stanie przedłużyć nutę na całą minutę bez brania nowego oddechu, co zostało zaprezentowane w jego „arii portmanteau” (wszyscy kastraci mieli je, tak zwane, ponieważ nosili je wszędzie, wstawiając je do oper pomimo ich nieistotności).
Przepychanki kastratów wykraczały poza przepisywanie partytury; Marchesi, XVIII-wieczny kastrat o reputacji bombastycznej, zastrzegł, że powinien zawsze wchodzić, niezależnie od opery, na wzgórze, dzierżąc miecz i lancę, nosząc hełm zwieńczony sześciometrowym biało-czerwonym pióropuszem i zaczynający się od słów: „Gdzie ja jestem?”. Ich groupies krzyczały, mdlały i nietaktownie wykrzykiwały „Eviva il coltello! ” („Niech żyje nóż!”).
W swojej epistolarnej powieści Humphrey Clinker, Tobias Smollett ma Lydia Melford twitter o „rzecz z Włoch – to wygląda na całym świecie jak człowiek, choć mówią, że nie jest. Głos, aby być pewnym, nie jest ani mężczyzną, ani kobietą, ale to jest bardziej melodyjne niż jeden z nich; i to warbled tak bosko, że podczas gdy ja słuchałem naprawdę myślałem się w raju. Kiedy Farinelli śpiewał w Londynie, jedna kobieta pisnął „Jeden Bóg, jeden Farinelli”, scena Hogarth lampooned w The Rake’s Progress. Charyzmatyczny kastrat został później wezwany przez królową Hiszpanii, aby wyśpiewał jej męża, Filipa V, z melancholii. Udało mu się, został najpotężniejszym politykiem w Hiszpanii i prowadził operę, w której był szczególnie dumny z wynalezienia nowego sposobu symulowania deszczu.
Kastraci mieli być również wielkimi kochankami: „Mogli trwać długo”, mówi Tomasini. Dla Montesquieu „mogliby wzbudzić upodobanie do Gomory w ludziach, których gust jest najmniej zdeprawowany”; a kiedy Casanova zakochał się w „kastracie”, który okazał się być kobietą w przebraniu, poprosił ją, aby w łóżku przebierała się za kastrata. Dla tych kobiet, które zdecydowały się, jak to ujął Dryden, „w miękkich eunuchach złożyć swą rozkosz/ I unikać szorowania brodatym pocałunkiem”, romanse były wyidealizowane i bezpieczne. Ale dla kastratów chodzenie do łóżka mogło być ryzykowne. Jeden został zamordowany przez wściekłą rodzinę swojej kochanki, a inny, który napisał do papieża z prośbą o pozwolenie na małżeństwo, twierdząc, że jego kastracja była nieskuteczna, otrzymał odpowiedź: „Niech go lepiej wykastrują!”
Podczas gdy Włosi nazywali ich „wirtuozami”, Francuzi szydzili z „kalek” lub „kapłonów”. Bohater Voltaire’a, Procurante, nakłaniał Kandyda, by „mdlał z rozkoszy, jeśli chcesz lub możesz, na widok trylów eunucha wywijającego majestatyczną partię Cezara i Katona”. W 1753 roku uczony Laurisio Tragiense szydził z „bezczelności kastratów…, którzy nie tolerują żadnych kostiumów poza tymi, w których mają nadzieję wyglądać przystojnie i wyzywająco”. Jego ton jest miażdżący; najwyraźniej uważał kastratów za byle kogo. W XIX wieku większość ludzi uważała kastrację za groteskę, co doprowadziło do tego, że jeden ze śpiewaków z obsesją na punkcie dziewictwa, obdarzony wysokim głosem, opatrzył swoje plakaty stwierdzeniem, że „miał zaszczyt poinformować publiczność, że jest ojcem rodziny”. W 1902 roku papież Leon XIII zabronił nowym kastratom wstępowania do jego chóru. Moreschi przeszedł na emeryturę w 1913 roku.
Tomasini i Powell chcą przyjrzeć się „ludzkiej stronie tego, co znaczyło być stworzonym dla sztuki”. Ale są tak samo zainteresowani dramatem, jak i traumą. „Nigdy już nie odzyskamy tych niesamowitych stworzeń” – mówi Powell. „Ale chciałbym odzyskać ideę iluzji, że na scenie wszystko jest możliwe.”
– True or Falsetto? jest w Pleasance Cabaret Bar, Edinburgh, do 26 sierpnia. Box office: 0131-556 6550.
{{topLeft}}
{{bottomLeft}}
{{topRight}}
{{bottomRight}}
{{/goalExceededMarkerPercentage}}
{{/ticker}}
{{heading}}
{{#paragraphs}}
{{.}}
{{/paragraphs}}{{highlightedText}}
- Share on Facebook
- Share on Twitter
- Share via Email
- Share on LinkedIn
- Share on Pinterest
- Share on WhatsApp
- Share on Messenger