Moment ten miał miejsce 79 lat temu, ale jest tak świeży w mojej pamięci, jakby to było wczoraj: Byłem pierwszoklasistą w szkole katolickiej i jako taki miałem uczestniczyć w niedzielnej Mszy św. dla dzieci o godz. 9 rano. Ale zaspałem, więc mój tata popędził mnie, abym uczestniczył w mszy dla dorosłych w dolnym kościele o 9:30. Byłem podekscytowany uczestnictwem we mszy z moim tatą i „dużymi ludźmi”. Dałoby mi to również prawo do chwalenia się w szkole następnego dnia. Gdy zbliżaliśmy się do wejścia do kościoła, przy ławkach siedzieli mężczyźni zbierający „pieniądze na miejsca siedzące”. Mój tata nie miał wymaganych przez nich 10 centów, więc woźny nas zawrócił. Mój tata wziął mnie za rękę i przeszliśmy półtora kilometra, aby uczestniczyć we mszy w innej, pobliskiej parafii.
Od tamtej pory miałem więcej „pieniężnych” doświadczeń z kościołem – żadne z nich nie było dobre. Jeden z nich miał miejsce, kiedy stacjonowałem w bazie Marynarki Wojennej w Waszyngtonie. Starszy kapelan pochwalił mi się, że zażądał 6000 dolarów za korzystanie z kaplicy podczas konkretnego ślubu, ponieważ ludzie bez wątpienia wydadzą o wiele więcej na salę i bankiet, i było słuszne, że kościół powinien dostać swój sprawiedliwy udział. Pamiętam, że pomyślałem: „Wszyscy inni oszukują małżeństwa; czy Kościół nie powinien być ponad to?”
Nie jestem sam. W 2014 roku papież Franciszek potępił księży i świeckich, którzy zamieniają swoje parafie w biznesy, pobierając opłaty za takie rzeczy jak chrzty, błogosławieństwa i intencje mszalne, nazywając to skandalem, który trudno wybaczyć. „Są dwie rzeczy, których lud Boży nie może wybaczyć: ksiądz przywiązany do pieniędzy i ksiądz, który źle traktuje ludzi” – powiedział w homilii. Swoje kazanie tego dnia oparł na Ewangelii Łukasza, w której Jezus przewraca stoły i wypędza tych, którzy sprzedawali rzeczy. Jezus, powiedział papież, miał problem z pieniędzmi, ponieważ odkupienie jest darmowym darem Boga. On przychodzi, aby przynieść nam wszechogarniającą darmowość Bożej miłości. Więc kiedy parafia działa jak biznes, to tak jakby zbawienie nie było już za darmo. To dlatego Jezus wyciąga bicz, aby oczyścić świątynię z tego, co zepsute.
Niedawno temu, w mojej własnej parafii, pewna para zadzwoniła do mnie z pytaniem, czy mogliby odnowić swoją przysięgę małżeńską podczas Mszy Świętej, której przewodniczyłem. Byłem świadkiem ich ślubu 15 lat wcześniej. Kiedy powiedziałem im, aby ustalili to z sekretarką, powiedziano im, że będzie ich to kosztować 300 dolarów. Zalali się łzami, bo mając na utrzymaniu trójkę dzieci, nie mogli sobie na to pozwolić. Na szczęście miałam trochę wpływów i odstąpiono od opłaty.
Potem była para, którą miałem przygotować do ślubu w bardzo bogatej parafii, choć mieli zamiar wziąć ślub w innym kościele. Powiedziano im, że to jest w porządku, ale ponieważ chcieli mieć miejsce w „najlepszym czasie”, będzie ich to kosztować 3400 dolarów plus koszty organisty, śpiewaków i koordynatorów ślubnych, a jeśli chcieliby dać przewodniczącemu stypendium, byłaby to dodatkowa opłata.
Kiedy para decyduje się na ślub, chcą, aby ich małżeństwo działało, a ślub był jednym z ich najbardziej cenionych wspomnień. Są one bez wątpienia świadomi, że ich uroczystości będzie wymagać znacznego nakładu pieniędzy, czasu i energii. Czy jednak zadaniem księdza, który pomaga im w przygotowaniach, nie jest zachęcenie ich do zachowania właściwej perspektywy wydatków i uroczystości? Jest to bardzo trudne dla proboszcza lub księdza, który patrzy na ślub jak na sposób zarabiania pieniędzy, aby zrównoważyć budżet parafii.
Kwestie finansowe mogą powodować więcej problemów dla par niż jakakolwiek inna sfera związku. Byłoby o wiele łatwiej dla księdza pomóc parze zbadać i podzielić się swoimi wartościami dotyczącymi pieniędzy, gdyby nie wykorzystywał tej ważnej uroczystości jako sposobu na wypełnienie zobowiązań finansowych kościoła. Małżeństwa byłyby o wiele bardziej otwarte na solidne rady księdza, który podkreśla, że zarówno oni, jak i Kościół powinni rozwijać wzajemne relacje. Nie ma nic złego w poinformowaniu ich, że kościół został udostępniony przez ciężko pracujących parafian i że mogą oni zrobić swoją część, aby upewnić się, że pozostanie on dostępny dla innych par, które chciałyby wziąć w nim ślub w przyszłości.
Tradycyjnym wyjaśnieniem dla nakładania stypendiów za zawarcie małżeństwa jest to, że ksiądz zasługuje na rekompensatę za czas spędzony na nauczaniu pary. Ale nie wydaje się to być prawdą w Stanach Zjednoczonych, gdzie ksiądz otrzymuje pensję w uznaniu swoich kapłańskich obowiązków. Ksiądz jest o wiele bardziej podobny do Chrystusa, kiedy uczestniczy w radości pary, która chce się pobrać, niż kiedy mówi: „Cieszę się razem z wami, ale zanim będziecie mogli zaplanować ślub tutaj, musicie pójść do biura i wpłacić 300 dolarów depozytu.”
Żaden z tych przykładów nie jest godny gościnnego kościoła. Czyż nie jest prawdą, że nasze budynki kościelne zostały postawione przez wiernych parafian za ich ciężko zarobione pieniądze? Zamiast płacić za wynajem budynku, mogliby oni okazać swoje uznanie w inny sposób. Rozumiem być może niewielką dotację, gdy ktoś chce korzystać z kościoła innego niż jego parafia jako udogodnienie, ale czy powinniśmy dawać ludziom wrażenie, że będą mogli przyjmować sakramenty w swoim kościele tylko wtedy, gdy będzie ich na to stać? It would be much better if we gave people seeking the sacraments a warm welcome instead of a bill.
This article also appears in the March 2018 issue of U.S. Catholic (Vol. 83, No. 3, pages 18–22).
Image: Unsplash via Josh Applegate