„Większość opisów niespokojnych małżeństw wydaje się nie pasować do mojej sytuacji” – upiera się Priya. „Colin i ja mamy wspaniały związek. Wspaniałe dzieci, brak stresu finansowego, kariera, którą kochamy, wspaniali przyjaciele. On jest fenomenem w pracy, cholernie przystojny, uważny kochanek, wysportowany i hojny dla wszystkich, łącznie z moimi rodzicami. Moje życie jest dobre.” A jednak Priya ma romans. „Nie jest to ktoś, z kim kiedykolwiek umówiłabym się na randkę – nigdy, nigdy, nigdy. On jeździ ciężarówką i ma tatuaże. To tak banalne, że aż boli mnie, gdy mówię to na głos. To mogłoby zrujnować wszystko, co zbudowałam.”
Priya ma rację. Niewiele wydarzeń w życiu pary, poza chorobą i śmiercią, ma tak niszczycielską siłę. Przez lata pracowałam jako terapeutka z setkami par, które zostały zdruzgotane przez niewierność. A moje rozmowy o romansach nie były ograniczone do klasztornych murów mojej praktyki terapeutycznej; zdarzały się w samolotach, na kolacjach, na konferencjach, w salonie kosmetycznym, z kolegami z pracy, z facetem od kablówki i oczywiście w mediach społecznościowych. Od Pittsburgha po Buenos Aires, od Delhi po Paryż, prowadzę otwartą ankietę na temat niewierności.
Cudzołóstwo istnieje od czasu wynalezienia małżeństwa, jednak ten niezwykle powszechny akt pozostaje słabo rozumiany. Na całym świecie reakcje, z jakimi spotykam się, gdy wspominam o niewierności, wahają się od gorzkiego potępienia, poprzez zrezygnowaną akceptację, ostrożne współczucie, aż po jawny entuzjazm. W Paryżu temat ten wywołuje natychmiastowe poruszenie w rozmowie przy kolacji i zauważam, jak wiele osób było po obu stronach tej historii. W Bułgarii, grupa kobiet, które spotkałam, wydaje się postrzegać filantropię swoich mężów jako niefortunną, ale nieuniknioną. W Meksyku kobiety, z którymi rozmawiałam, z dumą postrzegają wzrost liczby kobiecych romansów jako formę społecznego buntu przeciwko szowinistycznej kulturze, która od dawna pozwala mężczyznom na posiadanie „dwóch domów”, la casa grande y la casa chica – jednego dla rodziny i jednego dla kochanki. Niewierność może być wszechobecna, ale sposób, w jaki nadajemy jej znaczenie – definiujemy ją, doświadczamy jej i mówimy o niej – jest ostatecznie związany z konkretnym czasem i miejscem, w którym rozgrywa się dramat.
We współczesnym dyskursie w Stanach Zjednoczonych romanse są opisywane przede wszystkim w kategoriach wyrządzonych szkód. Ogólnie rzecz biorąc, wiele uwagi poświęca się agonii, jakiej doświadcza osoba zdradzona. I jest to agonia – dziś zdrada to nie tylko pogwałcenie zaufania, to roztrzaskanie wielkich ambicji romantycznej miłości. To wstrząs, który każe nam kwestionować naszą przeszłość, przyszłość, a nawet naszą tożsamość. W rzeczy samej, burza emocji rozpętana w następstwie romansu może być tak przytłaczająca, że wielu psychologów zwraca się do dziedziny traumy, aby wyjaśnić jej objawy: obsesyjne roztrząsanie, nadmierna czujność, odrętwienie i dysocjacja, niewytłumaczalne napady szału, niekontrolowana panika.
Więcej historii
Zdrada intymna boli. Bardzo boli. Jeśli mąż Priyi, Colin, natknąłby się na SMS-a, zdjęcie lub e-maila, który ujawniłby romans jego żony, byłby zdruzgotany. A dzięki nowoczesnej technologii, jego ból zostałby prawdopodobnie spotęgowany przez archiwum elektronicznych dowodów jej dwulicowości. (Używam pseudonimów, aby chronić prywatność moich klientów i ich rodzin.)
Szkody, jakie niewierność wyrządza poszkodowanemu partnerowi, to jedna strona historii. Przez wieki, kiedy romanse były milcząco akceptowane przez mężczyzn, ból ten był pomijany, ponieważ doświadczały go głównie kobiety. Współczesna kultura, co należy jej przyznać, jest bardziej empatyczna wobec porzuconych. Ale jeśli chcemy rzucić nowe światło na jedno z naszych najstarszych zachowań, musimy przyjrzeć mu się ze wszystkich stron. Skupiając się na traumie i powrocie do zdrowia, zbyt mało uwagi poświęca się znaczeniu i motywom romansów, temu, czego możemy się z nich nauczyć. Choć może się to wydawać dziwne, romanse mogą nas wiele nauczyć o małżeństwie – czego oczekujemy, czego myślimy, że chcemy i do czego czujemy się uprawnieni. Ujawniają nasze osobiste i kulturowe postawy wobec miłości, pożądania i zaangażowania – postawy, które zmieniły się dramatycznie w ciągu ostatnich stu lat.
Rozwody nie są tym, czym były kiedyś, ponieważ małżeństwo nie jest tym, czym było kiedyś. Przez większą część historii, a także w wielu częściach dzisiejszego świata, małżeństwo było pragmatycznym sojuszem, który zapewniał stabilność ekonomiczną i spójność społeczną. Priya, dziecko imigrantów, z pewnością ma krewnych, których opcje małżeńskie były w najlepszym wypadku ograniczone. Jednak dla niej i Colina, podobnie jak dla większości współczesnych zachodnich par, małżeństwo nie jest już przedsięwzięciem ekonomicznym, ale raczej towarzyszącym – zaangażowaniem z wolnego wyboru między dwiema osobami, opartym nie na obowiązku i powinności, ale na miłości i uczuciu.
Nigdy wcześniej nasze oczekiwania wobec małżeństwa nie przybrały tak epickich rozmiarów. Nadal chcemy wszystkiego, co tradycyjna rodzina miała zapewnić – bezpieczeństwa, szacunku, własności i dzieci – ale teraz chcemy również, aby nasz partner nas kochał, pożądał nas, interesował się nami. Powinniśmy być najlepszymi przyjaciółmi i zaufanymi powiernikami, i namiętnymi kochankami do bagażnika.
Zawarte w małym kręgu zespołu weselnego są ogromnie sprzeczne ideały. Chcemy, aby nasz wybranek oferował stabilność, bezpieczeństwo, przewidywalność i niezawodność. I chcemy, aby ta sama osoba dostarczyć respekt, tajemnica, przygoda i ryzyko. Oczekujemy komfortu i przewagi, znajomości i nowości, ciągłości i zaskoczenia. Wyczarowaliśmy nowy Olimp, gdzie miłość pozostanie bezwarunkowa, intymność zachwycająca, a seks oh tak ekscytujący, z jedną osobą, na długi czas. A ten czas się wydłuża.
Żyjemy też w epoce uprawnień; wierzymy, że osobiste spełnienie nam się należy. Na Zachodzie seks jest prawem związanym z naszą indywidualnością, naszą samorealizacją i naszą wolnością. Dlatego większość z nas dociera do ołtarza po latach seksualnego nomadyzmu. Zanim zawrzemy związek małżeński, już się spotykaliśmy, umawialiśmy się na randki, mieszkaliśmy razem i zrywaliśmy. Kiedyś braliśmy ślub i uprawialiśmy seks po raz pierwszy. Teraz wychodzimy za mąż i przestajemy uprawiać seks z innymi. Świadomy wybór, jakiego dokonujemy, aby ograniczyć naszą seksualną wolność, świadczy o powadze naszego zaangażowania. Odwracając się od innych miłości, potwierdzamy wyjątkowość naszej „znaczącej drugiej osoby”: „Znalazłem Tego Jedynego. Mogę przestać szukać.” Nasze pragnienie innych ma w cudowny sposób wyparować, pokonane przez siłę tego jedynego przyciągania.
Na tak wielu ślubach, marzyciele z gwiazdami w oczach recytują listę przysiąg, przysięgając być dla siebie wszystkim, od bratniej duszy, przez kochanka, po nauczyciela i terapeutę. „Obiecuję być twoim największym fanem i najtwardszym przeciwnikiem, partnerem w zbrodni i pocieszeniem w rozczarowaniu” – mówi pan młody z drżeniem w głosie. Przez łzy panna młoda odpowiada: „Obiecuję wierność, szacunek i samodoskonalenie. Będę nie tylko świętować twoje triumfy, ale będę cię kochać tym bardziej za twoje porażki”. Uśmiechając się, dodaje: „I obiecuję, że nigdy nie będę nosić obcasów, więc nie będziesz czuł się niski.”
W tak błogim partnerstwie, dlaczego mielibyśmy kiedykolwiek błądzić? Ewolucja zaangażowanych związków doprowadziła nas do miejsca, w którym wierzymy, że niewierność nie powinna się zdarzyć, ponieważ wszystkie powody zostały usunięte; osiągnięto idealną równowagę między wolnością a bezpieczeństwem.
A jednak tak się dzieje. Niewierność zdarza się w złych i dobrych małżeństwach. Zdarza się nawet w otwartych związkach, w których seks pozamałżeński jest wcześniej dokładnie wynegocjowany. Wolność do odejścia lub rozwodu nie sprawiła, że zdrada stała się przestarzała. Dlaczego więc ludzie oszukują? I dlaczego oszukują szczęśliwi ludzie?
Priya nie potrafi tego wyjaśnić. Zachwala zalety swojego życia małżeńskiego i zapewnia mnie, że Colin jest wszystkim, o czym zawsze marzyła, jeśli chodzi o męża. Najwyraźniej podziela konwencjonalną mądrość, jeśli chodzi o romanse – że dywersje zdarzają się tylko wtedy, gdy w małżeństwie czegoś brakuje. Jeśli masz w domu wszystko, czego potrzebujesz – jak obiecuje współczesne małżeństwo – nie powinieneś mieć powodu, by iść gdzie indziej. Dlatego niewierność musi być symptomem związku, który się rozpadł.
Teoria symptomów ma kilka problemów. Po pierwsze, wzmacnia ona ideę, że istnieje coś takiego jak idealne małżeństwo, które uodporni nas na wędrówkę. Ale nasz nowy małżeński ideał nie ograniczył liczby mężczyzn i kobiet, którzy się włóczą. W rzeczywistości, w okrutnym zrządzeniu losu, to właśnie oczekiwanie na domową rozkosz może nas narazić na niewierność. Kiedyś błądziliśmy, ponieważ małżeństwo nie miało zapewniać miłości i namiętności. Dzisiaj błądzimy, ponieważ małżeństwo nie dostarcza miłości i namiętności, które obiecało. To nie nasze pragnienia są dziś inne, ale fakt, że czujemy się uprawnieni – a nawet zobowiązani – do ich realizacji.
Po drugie, niewierność nie zawsze koreluje z dysfunkcją małżeństwa. Tak, w wielu przypadkach romans rekompensuje brak lub przygotowuje do wyjścia. Niepewne przywiązanie, unikanie konfliktów, długotrwały brak seksu, samotność lub po prostu lata powtarzania tych samych starych argumentów – wielu cudzołożników jest motywowanych przez domową niezgodę. Są też recydywiści, narcyzi, którzy bezkarnie oszukują, bo po prostu mogą.
Jednakże terapeuci codziennie stykają się z sytuacjami, które przeczą tym dobrze udokumentowanym powodom. Na kolejnych sesjach spotykam ludzi takich jak Priya – ludzi, którzy zapewniają mnie: „Kocham moją żonę/mojego męża. Jesteśmy najlepszymi przyjaciółmi i jesteśmy razem szczęśliwi”, a potem mówią: „Ale ja mam romans.”
Wiele z tych osób było wiernych przez lata, czasem dekady. Wydają się być zrównoważone, dojrzałe, troskliwe i głęboko zaangażowane w swój związek. Jednak pewnego dnia przekroczyli linię, której przekroczenia nigdy sobie nie wyobrażali. Dla przebłysku czego?
Im więcej słuchałam tych opowieści o nieprawdopodobnych transgresjach – od jednonocnych schadzek po namiętne romanse – tym bardziej szukałam alternatywnych wyjaśnień. Kiedy już opadnie początkowy kryzys, ważne jest, aby zrobić miejsce na zbadanie subiektywnego doświadczenia romansu wraz z bólem, jaki może zadać. W tym celu zachęciłam kochanków renegatów, by opowiedzieli mi swoje historie. Chcę zrozumieć, co romans oznacza dla nich. Dlaczego to zrobiłaś? Dlaczego on? Dlaczego ona? Dlaczego teraz? Czy to był pierwszy raz? Czy to ty inicjowałeś? Czy próbowałeś się opierać? Jakie to było uczucie? Czy szukałeś czegoś? Co znalazłeś?
Jedną z najbardziej niewygodnych prawd o romansie jest to, że to, co dla partnera A może być bolesną zdradą, może być transformujące dla partnera B. Pozamałżeńskie przygody są bolesne i destabilizujące, ale mogą być również wyzwalające i wzmacniające. Zrozumienie obu stron jest kluczowe, niezależnie od tego, czy para zdecyduje się zakończyć związek, czy też zamierza pozostać razem, aby odbudować i ożywić swoje życie.
Przyjmując podwójną perspektywę na tak zapalny temat, zdaję sobie sprawę, że ryzykuję otrzymanie etykietki „pro-air” lub oskarżenia o posiadanie skompromitowanego kompasu moralnego. Zapewniam was, że nie pochwalam oszustwa ani nie traktuję zdrady lekko. Codziennie siedzę w swoim gabinecie i patrzę na zniszczenia. Ale zawiłości miłości i pożądania nie poddają się prostym kategoryzacjom dobra i zła, ofiary i sprawcy. Nie potępiać nie znaczy przyzwalać, a między rozumieniem a usprawiedliwianiem jest ogromna różnica. Moją rolą jako terapeuty jest stworzenie przestrzeni, w której różnorodność doświadczeń może być zbadana ze współczuciem. Odkryłam, że ludzie błądzą z wielu powodów i za każdym razem, kiedy wydaje mi się, że usłyszałam je wszystkie, pojawia się nowa wariacja.
Pół zafascynowana i pół przerażona Priya opowiada mi o swoich parnych przygodach z kochankiem: „Nie mamy dokąd pójść, więc zawsze ukrywamy się w jego ciężarówce lub moim samochodzie, w kinie, na ławkach w parku – jego ręce w moich spodniach. Czuję się jak nastolatka z chłopakiem”. Nie potrafi wystarczająco podkreślić licealnej jakości tego wszystkiego. Przez cały czas trwania związku uprawiali seks zaledwie pół tuzina razy; bardziej chodzi o to, żeby czuć się seksownie niż uprawiać seks. Nieświadoma, że wypowiada jedno z najczęstszych doświadczeń niewiernych, mówi mi: „To sprawia, że czuję, że żyję.”
Słuchając jej, zaczynam podejrzewać, że w jej romansie nie chodzi ani o jej męża, ani o ich związek. Jej historia jest echem tematu, który wielokrotnie pojawiał się w mojej pracy: romanse jako forma samopoznania, poszukiwanie nowej (lub utraconej) tożsamości. Dla tych poszukiwaczy niewierność jest mniej prawdopodobnym symptomem problemu, a bardziej prawdopodobnym doświadczeniem, które wiąże się z rozwojem, eksploracją i transformacją.
„Ekspansywne?!”, słyszę, jak niektórzy ludzie krzyczą. „Samoodkrywanie?! Oszukiwanie to oszukiwanie, bez względu na to, jakie wymyślne etykietki New Age chcesz na to nałożyć. To jest okrutne, samolubne, nieuczciwe i obraźliwe.” Rzeczywiście, dla osoby, która została zdradzona, to mogą być wszystkie te rzeczy. Zdrada intymna to bardzo osobiste uczucie – bezpośredni atak w najbardziej wrażliwe miejsce. A jednak często spotykam się z tym, że proszę porzuconych kochanków, aby zastanowili się nad pytaniem, które wydaje im się niedorzeczne: Co by było, gdyby romans nie miał z tobą nic wspólnego?
Czasami, kiedy szukamy spojrzenia innej osoby, to nie od naszego partnera się odwracamy, ale od osoby, którą się staliśmy. Nie tyle szukamy innego kochanka, co innej wersji siebie. Meksykański eseista Octavio Paz opisał erotyzm jako „pragnienie inności”. Tak często najbardziej odurzającą „innością”, którą ludzie odkrywają w romansie, nie jest nowy partner; to nowe ja.
Zaparte poszukiwanie wad małżeńskich, aby zrozumieć przypadki takie jak Priyi, jest przykładem tego, co znane jest jako „efekt latarni ulicznej”: Pijany mężczyzna szuka swoich zaginionych kluczy nie tam, gdzie je upuścił, ale tam, gdzie jest światło. Istoty ludzkie mają tendencję do szukania prawdy w miejscach, gdzie najłatwiej ją znaleźć, a nie tam, gdzie jest prawdopodobna.
Może to wyjaśnia, dlaczego tak wielu ludzi podpisuje się pod teorią symptomów. Obwinianie nieudanego małżeństwa jest łatwiejsze niż zmaganie się z naszymi egzystencjalnymi rozterkami, naszymi tęsknotami, naszym znużeniem. Problem w tym, że w przeciwieństwie do pijaka, którego poszukiwania są daremne, zawsze możemy znaleźć problemy w małżeństwie. Po prostu mogą to nie być właściwe klucze do odblokowania znaczenia romansu.
Badanie sądowe małżeństwa Priyi z pewnością przyniosłoby jakieś rezultaty – jej pozbawiona uprawnień pozycja jako partnera, który zarabia mniej; jej tendencja do tłumienia gniewu i unikania konfliktów; klaustrofobia, którą czasem odczuwa; stopniowe łączenie się dwóch osób w „my”, jak w: Czy podobała nam się ta restauracja? Jeśli ona i ja poszlibyśmy tą drogą, moglibyśmy odbyć interesującą rozmowę, ale nie taką, jakiej potrzebowaliśmy. Fakt, że para ma „problemy” nie oznacza, że te problemy doprowadziły do romansu.
„Myślę, że tu chodzi o ciebie, a nie o twoje małżeństwo” – sugeruję Priyi. „Więc opowiedz mi o sobie.”
„Zawsze byłam dobra. Dobra córka, dobra żona, dobra matka. Obowiązkowa. Same szóstki.” Pochodząc z tradycyjnej rodziny o skromnych środkach, dla Priyi, Czego chcę? nigdy nie było oddzielone od Czego oni chcą ode mnie? Nigdy nie imprezowała, nie piła, nie przesiadywała do późna, a pierwszego jointa wypaliła w wieku 22 lat. Po studiach wyszła za mąż za odpowiedniego faceta i pomagała utrzymać rodzinę, jak wiele dzieci imigrantów. Teraz pozostało jej dręczące pytanie: Jeśli nie jestem idealna, czy oni nadal będą mnie kochać? Głos w jej głowie zastanawia się, jak wygląda życie tych, którzy nie są tak „dobrzy”. Czy są bardziej samotni? Bardziej wolni? Czy mają więcej zabawy?
Afera Priyi nie jest ani symptomem, ani patologią; to kryzys tożsamości, wewnętrzne przeorganizowanie jej osobowości. Podczas naszych sesji rozmawiamy o obowiązku i pożądaniu, o wieku i młodości. Jej córki stają się nastolatkami i cieszą się wolnością, której nigdy nie znała. Priya jest jednocześnie wspierająca i zazdrosna. Zbliżając się do granicy połowy wieku, przeżywa swój własny spóźniony młodzieńczy bunt.
Wyjaśnienia te mogą wydawać się powierzchowne – drobiazgowe problemy pierwszego świata lub usprawiedliwienia dla niedojrzałego, samolubnego, raniącego zachowania. Priya sama o tym mówiła. Oboje zgadzamy się, że jej życie jest godne pozazdroszczenia. A jednak, ona ryzykuje wszystko. To wystarczy, by przekonać mnie, by nie lekceważyć jej zachowania. Jeśli pomogę jej zrozumieć jej działania, może uda nam się znaleźć sposób na zakończenie romansu na dobre – ponieważ właśnie takiego wyniku, jak twierdzi, pragnie. Jest jasne, że to nie jest historia miłosna, która miała stać się historią życia (co niektóre romanse naprawdę nią są). To zaczęło się jako romans i tak też się skończy – miejmy nadzieję, że bez niszczenia małżeństwa Priyi w tym procesie.
Odizolowany od obowiązków codziennego życia, równoległy wszechświat romansu jest często idealizowany, przesiąknięty obietnicą transcendencji. Dla niektórych ludzi, jak Priya, jest to świat możliwości – alternatywna rzeczywistość, w której mogą na nowo wyobrazić sobie i wymyślić siebie. Z drugiej strony, jest on doświadczany jako nieograniczony właśnie dlatego, że jest zamknięty w granicach swojej tajnej struktury. To poetyckie interludium w prozaicznym życiu.
Historie o zakazanej miłości są z natury utopijne, zwłaszcza w kontraście z przyziemnymi ograniczeniami małżeństwa i rodziny. Podstawową cechą tego liminalnego uniwersum – i kluczem do jego nieodpartej siły – jest to, że jest nieosiągalne. Sprawy są z definicji niepewne, nieuchwytne i niejednoznaczne. Nieokreśloność, niepewność, niewiedza, kiedy znów się zobaczymy – uczucia, których nigdy nie tolerowalibyśmy w naszym głównym związku – stają się zapalnikiem oczekiwania w ukrytym romansie. Ponieważ nie możemy mieć naszego kochanka, wciąż go pragniemy. To właśnie ta cecha „tuż poza zasięgiem” nadaje romansom ich erotyczną mistykę i sprawia, że płomień pożądania wciąż płonie. Wzmocnieniem tego oddzielenia romansu od rzeczywistości jest fakt, że wiele osób, jak Priya, wybiera kochanków, którzy albo nie mogliby, albo nie chcieliby zostać partnerami życiowymi. Zakochując się w kimś z zupełnie innej klasy, kultury czy pokolenia, bawimy się możliwościami, których nie rozważalibyśmy jako rzeczywistość.
Niewiele z tego typu romansów wytrzymuje odkrycie. Można by pomyśleć, że związek, dla którego tak wiele ryzykowano, przetrwa przejście na światło dzienne. Pod wpływem namiętności kochankowie mówią z tęsknotą o wszystkich rzeczach, które będą mogli robić, gdy wreszcie będą razem. Ale kiedy zakaz zostaje zniesiony, kiedy następuje rozwód, kiedy to, co wzniosłe, miesza się z tym, co zwyczajne, a romans wkracza do prawdziwego świata, co wtedy? Niektórzy zadomawiają się w szczęśliwej legalności, ale wielu innym się to nie udaje. Z mojego doświadczenia wynika, że większość romansów kończy się, nawet jeśli kończy się również małżeństwo. Niezależnie od tego, jak autentyczne są uczucia miłości, dalianse miały być tylko piękną fikcją.
Afera żyje w cieniu małżeństwa, ale małżeństwo żyje również w centrum romansu. Czy bez jego pysznej nielegalności, związek z kochankiem może pozostać pociągający? Gdyby Priya i jej wytatuowany ukochany mieli własną sypialnię, czy byliby tak samo podnieceni, jak na tyłach jego ciężarówki?
Poszukiwanie niezbadanego „ja” to potężny temat narracji o cudzołóstwie, mający wiele odmian. Równoległy wszechświat Priyi przeniósł ją do nastolatki, którą nigdy nie była. Inni czują się przyciągani przez pamięć o osobie, którą kiedyś byli. Są też tacy, którzy w zadumie wracają do straconej szansy, do tej, która uciekła, do tego, kim mogliby być. Socjolog Zygmunt Bauman pisał, że we współczesnym życiu,
zawsze istnieje podejrzenie (…), że żyje się w kłamstwie lub błędzie; że coś niezwykle ważnego zostało przeoczone, ominięte, zaniedbane, pozostawione bez próby i zbadania; że nie spełniło się istotnego zobowiązania wobec własnego autentycznego „ja” lub że nie wykorzystano na czas jakiejś szansy na nieznane szczęście, całkowicie odmienne od szczęścia doświadczanego wcześniej, i że na pewno zostanie ona utracona na zawsze.
Bauman odwołuje się do naszej nostalgii za nieprzeżytym życiem, niezbadanymi tożsamościami i nieodbytymi drogami. Jako dzieci mamy możliwość odgrywania innych ról; jako dorośli często czujemy się ograniczeni przez te, które zostały nam przypisane lub te, które sami wybraliśmy. Kiedy wybieramy partnera, angażujemy się w pewną historię. Pozostajemy jednak na zawsze ciekawi: w jakich innych historiach mogliśmy brać udział? Sprawy oferują nam wgląd w te inne życia, podglądanie obcego wewnątrz. Cudzołóstwo jest zemstą opuszczonych możliwości.
Dwayne zawsze cenił sobie wspomnienia o swojej ukochanej ze studiów, Keishy. Była najlepszym seksem, jaki kiedykolwiek uprawiał, i wciąż zajmowała poczesne miejsce w jego fantazjach. Oboje wiedzieli, że są zbyt młodzi, by się zaangażować i rozstali się niechętnie. Przez lata często zadawał sobie pytanie, co by się stało, gdyby ich czas był inny.
Wejdź na Facebooka. Cyfrowy wszechświat oferuje bezprecedensowe możliwości ponownego połączenia się z ludźmi, którzy odeszli z naszego życia dawno temu. Nigdy wcześniej nie mieliśmy tak wiele dostępu do naszych byłych, i tak wiele pożywki dla naszej ciekawości. „Co się stało z So-and-so?” „Ciekawe, czy kiedykolwiek wyszła za mąż?” „Czy to prawda, że ma problemy w swoim związku?” „Czy ona nadal jest tak słodka, jak pamiętam?”. Odpowiedzi są na wyciągnięcie ręki. Pewnego dnia, Dwayne wyszukał profil Keishy. Oboje byli w tym samym mieście. Ona, wciąż gorąca, była rozwiedziona. On, z drugiej strony, był szczęśliwie żonaty, ale jego ciekawość wzięła górę i „Dodaj przyjaciela” wkrótce zamieniło się w sekretną dziewczynę.
Wydaje mi się, że w ostatniej dekadzie, dzięki mediom społecznościowym, romanse z byłymi stały się powszechne. Te retrospektywne spotkania odbywają się gdzieś pomiędzy tym, co znane i nieznane – łączą znajomość kogoś, kogo się kiedyś znało, ze świeżością wynikającą z upływu czasu. Spotkanie ze starym płomieniem oferuje unikalną kombinację wbudowanego zaufania, podejmowania ryzyka i podatności na zranienie. Ponadto, jest magnesem dla naszej nostalgii. Osoba, którą kiedyś byłam, ale którą straciłam, jest osobą, którą ty kiedyś znałeś.
Priya jest zakłopotana i umartwiona tym, jak naraża na szwank swoje małżeństwo. Ograniczenia, którym się przeciwstawia, są jednocześnie zobowiązaniami, które ceni. Ale właśnie w tym tkwi siła transgresji: w ryzykowaniu tych rzeczy, które są nam najdroższe. Żadna rozmowa o związkach nie może ominąć drażliwego tematu zasad i naszego aż nazbyt ludzkiego pragnienia, by je łamać. Nasz stosunek do tego, co zakazane, rzuca światło na ciemniejsze i mniej bezpośrednie aspekty naszego człowieczeństwa. Łamanie zasad to opowiedzenie się za wolnością ponad konwenansami, a także za sobą samym ponad społeczeństwem. Doskonale zdając sobie sprawę z prawa grawitacji, marzymy o lataniu.
Priya często czuje się jak chodząca sprzeczność – na przemian przerażona swoim lekkomyślnym zachowaniem i oczarowana postawą śmiałka; dręczona strachem przed odkryciem i niezdolna (lub niechętna) do zakończenia romansu. Jest urzeczona tą myślą: A co, jeśli tylko ten jeden raz zachowam się tak, jakby zasady mnie nie obowiązywały?
Nasze rozmowy pomagają Priyi wprowadzić jasność do jej zagmatwanego obrazu. Odczuwa ulgę, że nie musimy rozbijać jej związku z Colinem. Ale konieczność wzięcia na siebie pełnej odpowiedzialności sprawia, że jest obciążona poczuciem winy: „Ostatnią rzeczą, jaką kiedykolwiek chciałam zrobić, to go zranić. Gdyby się dowiedział, byłby zdruzgotany. A wiedza, że to nie ma z nim nic wspólnego, nie zrobiłaby różnicy. Nigdy by w to nie uwierzył.”
Może mieć rację. Być może wiedza o tym, co motywowało jego żonę w jej dwulicowości, w niczym nie złagodziłaby bólu Colina. A może by pomogła. Nawet po dziesięcioleciach tej pracy nadal nie potrafię przewidzieć, co ludzie zrobią, gdy odkryją niewierność partnera. Niektóre związki rozpadają się po odkryciu przelotnych schadzek. Inne wykazują zaskakująco silną zdolność do odbicia się od dna nawet po rozległej zdradzie.
Priya kilkakrotnie próbowała zakończyć swój romans. Usuwa numer telefonu kochanka, jedzie inną trasą do domu po podrzuceniu dzieci do szkoły, mówi sobie, że to wszystko jest złe. Ale narzucone sobie ograniczenia stają się nowymi, elektryzującymi zasadami, które trzeba łamać. Trzy dni później fałszywe nazwisko jest z powrotem w jej telefonie. Jednak jej udręka rośnie proporcjonalnie do ryzyka, jakie podejmuje. Zaczyna odczuwać niszczące skutki tajemnicy i z dnia na dzień staje się coraz bardziej niechlujna. Niebezpieczeństwo podąża za nią do każdego kina i na każdy ustronny parking.
Nie do mnie należy mówienie Priyi, co powinna zrobić. Poza tym, ona już jasno dała do zrozumienia, że dla niej właściwym rozwiązaniem jest zakończenie tego romansu. Mówi mi jednak również, że tak naprawdę nie chce tego zrobić. To, co widzę, a czego ona jeszcze nie zrozumiała, to fakt, że tym, czego naprawdę boi się stracić, nie jest jej kochanek – jest to część jej samej, którą on obudził. To rozróżnienie między osobą a doświadczeniem jest kluczowe. Musi wiedzieć, że jeśli pozwoli odejść Truck Manowi, nie jest skazana na utratę samej siebie.
„Myślisz, że byłaś w związku z Truck Manem” – mówię jej. „W rzeczywistości miałaś intymne spotkanie z samą sobą, w którym pośredniczył on. Nie oczekuję, że mi teraz uwierzysz, ale możesz zakończyć swój związek i zachować część tego, co on ci dał. Ponownie połączyłaś się z energią, młodością. Wiem, że czujesz się tak, jakbyś odchodząc od niego, odcinała linię życia do tego wszystkiego, ale chcę, żebyś wiedziała, że z czasem odkryjesz, że inność, której pragniesz, żyje również w tobie.”
Często powtarzam moim pacjentom, że gdyby mogli wnieść do swojego małżeństwa choćby jedną dziesiątą tej śmiałości, figlarności i werwy, którą wnoszą do swoich romansów, ich życie domowe wyglądałoby zupełnie inaczej. Wydaje się, że nasza twórcza wyobraźnia jest bogatsza, gdy chodzi o nasze występki, niż o nasze zobowiązania. Kiedy to mówię, przypomina mi się pewna przejmująca scena z filmu „Spacer po księżycu”. Postać grana przez Diane Lane ma romans z wolnym strzelcem, sprzedawcą bluzek. Jej nastoletnia córka pyta: „Kochasz bardziej niż my wszystkie?”. „Nie”, odpowiada matka, ale „czasami łatwiej jest być innym z inną osobą.”
Jeśli Priya zdoła zakończyć romans, i to robiąc to z ostatecznością, pojawi się nowy dylemat: Czy powinna powiedzieć o tym mężowi, czy zachować swój sekret dla siebie? Czy jej małżeństwo przetrwa ból związany z ujawnieniem tego faktu? Czy może trwać w nieujawnionym kłamstwie? Nie potrafię udzielić jednoznacznej odpowiedzi. Nie pochwalam oszustwa, ale widziałam też zbyt wiele niedbale wyjawionych sekretów, po których pozostały nieblaknące blizny. W wielu przypadkach jednak pomagałam parom pracować w kierunku ujawnienia, mając nadzieję, że otworzy to dla nich nowe kanały komunikacji.
Katastrofa ma sposób na wpędzenie nas w istotę rzeczy. W następstwie druzgocącej zdrady, wiele par mówi mi, że prowadzi jedne z najgłębszych, najbardziej szczerych rozmów w całym ich związku. Ich historia zostaje obnażona – niespełnione oczekiwania, niewypowiedziane urazy i niezaspokojone tęsknoty. Miłość jest nieuporządkowana, a niewierność jeszcze bardziej. Ale to także okno, jak żadne inne, do szczelin ludzkiego serca.
Ujawnienie romansu zmusza pary do zmierzenia się z niepokojącymi pytaniami: Co oznacza dla nas wierność i dlaczego jest ważna? Czy można kochać więcej niż jedną osobę naraz? Czy możemy nauczyć się znowu sobie ufać? Jak wynegocjować nieuchwytną równowagę między naszymi potrzebami emocjonalnymi a erotycznymi pragnieniami? Czy namiętność ma określony termin przydatności do spożycia? I czy istnieją spełnienia, których małżeństwo, nawet szczęśliwe, nigdy nie może zapewnić?
Dla mnie te rozmowy powinny być nieodłączną częścią każdego dorosłego, intymnego związku od samego początku. O wiele lepiej jest zająć się tymi kwestiami, zanim rozpęta się burza. Rozmowa o tym, co przyciąga nas poza nasze płoty, w atmosferze zaufania, może rzeczywiście sprzyjać intymności i zaangażowaniu. Niestety, dla wielu par kryzys związany z romansem jest pierwszym momentem, w którym o tym rozmawiają. Priya i Colin będą musieli negocjować te pytania, jednocześnie radząc sobie ze spustoszeniem, jakim jest zdrada, nieuczciwość i złamane zaufanie.
Każdy romans na nowo definiuje małżeństwo, a każde małżeństwo określa, jakie będzie jego dziedzictwo. Chociaż niewierność stała się jednym z głównych motywów rozwodów na Zachodzie, widziałem wiele par, które pozostały razem po ujawnieniu romansu. Wierzę, że szanse na przetrwanie małżeństwa Priyi i Colina są duże, ale jakość ich przyszłego związku będzie zależeć od tego, jak potraktują jej przewinienie. Czy w rezultacie wyjdą z tego silniejsi? Czy też zakopią romans pod górą wstydu i braku zaufania? Czy Priya zdoła wyjść z zaabsorbowania sobą i zmierzyć się z bólem, który spowodowała? Czy Colin znajdzie ukojenie w świadomości, że romans nie miał być odrzuceniem jego osoby? I czy uda mu się spotkać beztroską, młodą kobietę, którą Priya stała się w swoim równoległym życiu?
W dzisiejszych czasach wielu z nas będzie miało dwa lub trzy znaczące, długoterminowe związki lub małżeństwa. Często, kiedy para przychodzi do mnie w następstwie romansu, jest dla mnie jasne, że ich pierwsze małżeństwo jest skończone. Więc pytam ich: Czy chcielibyście razem stworzyć drugie?
Ten artykuł został zaadaptowany z książki Esther Perel The State of Affairs: Rethinking Infidelity, która ukaże się w tym miesiącu nakładem wydawnictwa Harper.