Mimo, że wyrzeźbił swój własny zakątek historii rocka i bluesa jako członek Yardbirds, John Mayall’s Bluesbreakers, Cream, Blind Faith i Derek and the Dominos, Eric Clapton miał jedno piekło kariery jako artysta solowy.
To kariera, która rozpoczęła się w 1970 roku, wzięła mglisty mały hiatus, a następnie podniosła się tam, gdzie zostawiła wiosną 1974 roku. Od tego czasu Clapton sprzedał miliony albumów i był zaskakująco płodny; jego ostatni album, „I Still Do” z 2016 roku, był jego 22. solowym dziełem.
Dlatego to trochę dziwne, że jedynymi solowymi utworami Claptona, które ktokolwiek wydaje się znać – lub przynajmniej prosić na koncertach mojego zespołu – są Wonderful Tonight, Cocaine, Forever Man czy After Midnight.
Anyway, uznałem, że nadszedł czas, by rzucić trochę światła na 13 smutno przeoczonych solowych utworów Claptona. Właściwie to wcale nie jest smutne, bo żadna z piosenek z tej listy nigdy nie podzieli tego samego losu, co klasyczne utwory wymienione powyżej.
Jeśli chodzi o kryteria, to „przeoczone piosenki” z tej listy nigdy nie były hitami, a nawet jeśli były częścią występów Claptona na żywo w pewnym momencie, to nie wykonywał ich od wieków. Ponadto – co najważniejsze – utwory te pochodzą wyłącznie z solowych albumów studyjnych Claptona i nie mają nic wspólnego z Cream i jego innymi zespołami – ani z jego gościnnymi występami na cudzych albumach.
Nie mają też nic wspólnego z jego albumami koncertowymi czy kolaboracyjnymi, w tym Riding with the King (nagranymi z B.B. Kingiem), The Road to Escondido (nagranymi z JJ Cale’em) czy wydanym w 2014 roku The Breeze: An Appreciation of JJ Cale, który jest przypisany do „Eric Clapton & Friends.”
Te utwory nie są prezentowane w żadnej konkretnej kolejności. Enjoy!
Easy Now
Eric Clapton (1970)
To nie tylko najlepsza piosenka na tej liście; to jedna z najlepszych piosenek, jakie Clapton kiedykolwiek napisał. Poza tym, że pojawiła się na jego debiutanckim solowym albumie, Easy Now była stroną B płyty After Midnight.
Ponieważ jej aranżacja nie jest przestarzała czy „utknęła w 1970 roku” jak wiele innych piosenek Erica Claptona.
Nawet krytyk muzyczny Scott Floman nazwał tę piosenkę „stosunkowo przeoczoną” i zauważył, że „prosta, ale skuteczna ballada z coraz lepszym śpiewem Erica … jest jedną z tych niedocenionych…. jest jednym z najbardziej niedocenionych wysiłków tego albumu.”
Mainline Florida
461 Ocean Boulevard (1974)
Clapton znał dobrą piosenkę, kiedy ją słyszał – nawet jeśli została napisana przez jego niedawno zatrudnionego drugiego gitarzystę, super utalentowanego młodego Amerykanina George’a Terry’ego. Claptonowi tak bardzo spodobał się ten porywający rocker, że zamknął nim swój „comeback” (461 Ocean Boulevard).
Jest tu trochę świetnego gitarowego grania, nie wspominając o chwytliwym riffie i mięsistym breaku.
The Core
Slowhand (1977)
Skorupą The Core jest chrupiący, zabójczy riff w A. Można się tylko zastanawiać, czy ta piosenka, prawie dziewięciominutowy duet z Marcy Levy, byłaby hitem, gdyby została skrócona i wydana jako singiel.
Ma wiele zalet: chwytliwy bridge, głębię tekstu, niezłe solo saksofonowe Mela Collinsa i jedną z najbardziej ekscytujących solówek gitarowych Claptona z jego 'wyluzowanego’ okresu połowy lat 70. W 4:13 uwalnia wściekłą zaporę nut, która przypomina Claptona sprzed 10 lat.
Hard Times
Journeyman (1989)
Clapton wykonywał ten bluesowy cover Raya Charlesa regularnie, gdy promował Journeyman w dawnych czasach, ale od tego czasu z pewnością pozwolił mu się wyeksploatować. To oczywiście spodziewane, ale i tak szkoda.
High
There’s One in Every Crowd (1975)
Gdyby Eric Clapton i George Harrison nagrali razem album w połowie lat 70-tych, brzmiałby on trochę jak ten.
Oczywiście, jest George grający na gitarze w tym utworze – George Terry – który wykonuje większość slide’ów, gdy Clapton otwiera swój bezdenny worek z liźnięciami podczas fadeoutu utworu.
The Shape You’re In
Money and Cigarettes (1983)
Money and Cigarettes, ostatni album Claptona z okresu No Reason to Cry/Slowhand/Backless/Another Ticket, jest właściwie całkiem zabawny i zawiera mnóstwo ujmujących utworów, w tym Pretty Girl i ten, country-rockowy pojedynek gitarowy z wielkim Albertem Lee.
Like Derek and the Dominos’ Layla i The Beatles’ Something (i kilka innych utworów), ta piosenka została napisana o Pattie Boyd.
Peaches And Diesel
Slowhand (1977)
Peaches and Diesel to mieniąca się instrumentalna melodia, która zamyka potrójnie platynowy album Claptona z 1977 roku, Slowhand. Został wydany jako B-side singla i często jest porównywany do jego popularnej A-side, Wonderful Tonight.
Just Like A Prisoner
Behind the Sun (1985)
Ostatnie półtorej minuty Just Like a Prisoner może reprezentować wysoki poziom Claptona w połowie lat 80-tych, przynajmniej z perspektywy shreda. Utwór zawiera coś, co z łatwością można uznać za jedną z jego 'najbardziej gniewnych’ solówek. Clapton gra nawet długo po zamierzonym wyciszeniu, aż do momentu, gdy zespół nagle się zatrzymuje.
Może był zdenerwowany obezwładniającą produkcją z lat 80-tych, niedorzecznymi syntezatorami i natrętnymi, zbyt głośnymi bębnami, które grożą porwaniem piosenki w każdej chwili.
Travelin’ Light
Reptile (2001)
Zważywszy, że Clapton odniósł wielki sukces z After Midnight i Cocaine, Travelin’ Light jest z pewnością jednym z jego mniej znanych coverów JJ Cale’a.
Jego obscurity, jednakże, nie umniejsza jego przyprawiających o dreszcze linii gitary slide, stałego rytmu i chwytających za ucho, bluesowych hooków.
Love Comes To Everyone
Back Home (2005)
Clapton nagrał kilka kompozycji George’a Harrisona podczas swojej kariery (Run So Far, That Kind of Woman, Badge), ale były to piosenki, które George napisał dla (lub z) Erica. Love Comes to Everyone jest jawnym coverem piosenki, która pojawiła się na samoutytułowanym albumie byłego Beatlesa z 1979 roku.
W wersji Harrisona na gitarze gra Clapton, a na klawiszach Steve Winwood, obaj panowie pojawiają się też na wersji Claptona z 2005 roku. Winwood nawet skopiował swoje własne brzmienie klawiszy z 1979 roku podczas nagrywania wersji Claptona, co jest cholernie fajne.
Reconsider Baby
From the Cradle (1994)
From the Cradle – długo oczekiwany „powrót Claptona do bluesa” – zrobił furorę, kiedy ukazał się w 1994 roku. Nie pamiętam jednak, by ktoś zwrócił uwagę na znakomity Reconsider Baby, cover utworu Lowella Fulsona z 1954 roku.
Ciężko jest Claptonowi (jeśli chodzi o jego grę na gitarze) brzmieć „vintage” i szorstko, ale tutaj udaje mu się to doskonale. Do tego dochodzi jeszcze jego kąśliwy ton, który – na moje ucho – ma w sobie śladowe ilości jego Bluesbreakers z połowy lat 60.
Stop Breaking Down Blues
Me and Mr. Johnson (2004)
Mówiąc o bluesowych albumach, które zrobiły furorę, nie zapominajmy o Me and Mr. Johnson, ody EC z 2004 roku do legendarnego Roberta Johnsona.
Chociaż zawiera on kilka utworów, które – spójrzmy prawdzie w oczy – brzmią jak wiele innych I-IV-V bluesowych piosenek nagranych przez Claptona od początku lat 2000, Stop Breaking Down Blues wyróżnia się jako zabawny, podnoszący na duchu foot-stomper.
Lonesome And A Long Way From Home
Eric Clapton (1970)
Nasza lista kończy się tam, gdzie się zaczęła – z utworem z debiutanckiego albumu Claptona pod własnym tytułem. Jestem winny ignorowania tej płyty, ponieważ uważam rogi, tamburyny i krzyczących wokalistów w tle za tandetne i irytujące, niezależnie od tego, kiedy piosenka została nagrana. Nie da się jednak zaprzeczyć, że jest na tej płycie kilka świetnych utworów, nie wspominając już o słynnym spiczastym, ale wyciągniętym tonie Stratów Claptona z 1970 roku.
Jeśli zignorujesz rogi w tym utworze (naprawdę się staram…), który został napisany przez Delaneya i Bonnie Bramlett oraz Leona Russella, można usłyszeć narodziny brzmienia Claptona z połowy i końca lat 70-tych.
Recent news