Isabel Allende: 'Niewiele par przeżywa śmierć jednego dziecka, nie mówiąc już o trójce'

Przez prawie trzy dekady Isabel Allende cieszyła się błogosławieństwem, które często umykało bohaterom jej książek: poczuciem domu i trwałej miłości. Znalazła schronienie w malowniczej niszy Kalifornii i w ramionach uwielbiającego ją amerykańskiego męża, Williama Gordona. Nie jest to zły sposób na spędzenie jesieni życia naznaczonego przesiedleniem i utratą.

Ale gdy chilijska pisarka zwija się w za dużym hotelowym fotelu w Los Angeles, detonuje małą bombę pod pojęciem happy-ever-after. „Rok temu powiedziałabym, że dom jest tam, gdzie moja miłość” – mówi w gramatycznie bezbłędnym, akcentowanym angielskim. „Ale teraz, kiedy nie mam miłości, nie wiem, gdzie jest dom.”

Po 27 latach małżeństwa i dziesiątkach książek zgłębiających miłość, rodzinę i przynależność, 73-letnia autorka jest teraz singielką i mieszka samotnie w swoim domu pod San Francisco.

Nie chce współczucia. „Nie składajcie mi kondolencji, bo naprawdę dobrze było zakończyć to małżeństwo. Nigdy nie trzasnęliśmy drzwiami ani nie krzyczeliśmy na siebie. Nie było żadnej trzeciej osoby zaangażowanej. To po prostu umarło śmiercią naturalną.”

Ton jest filozoficzny i rzeczowy. Doświadczywszy porzucenia, wygnania, żałoby, sławy i fortuny – ponad 65 milionów sprzedanych książek – Allende wydaje się gotowa do przyjęcia nowego, nieoczekiwanego rozdziału w niezwykłym życiu. „Dziwnie jest wracać do domu, kiedy wszystkie światła są zgaszone, jest cicho i zimno. Dziwnie jest nie mieć innej obecności, masy innego ciała. Ale przyzwyczaję się do tego.”

Isabel Allende w Caracas, Wenezuela, 1985.
Isabel Allende w Caracas, Wenezuela, 1985. Fot: Felipe Amilibia/AFP/Getty Images

Chic w czarnych butach i spódnicy oraz haftowanym żakiecie, Allende jest w końcówce dwumiesięcznego tournee po Europie i Stanach Zjednoczonych, aby promować swoją najnowszą książkę, Japoński kochanek. To wielopokoleniowa epopeja o miłości utraconej i odnalezionej, która sięga od współczesnego San Francisco, poprzez inwazję nazistów na Polskę, aż po Pearl Harbor i umieszczanie osób japońskiego pochodzenia w amerykańskich obozach dla internowanych. Pisała ją, gdy rozpadało się jej małżeństwo z Gordonem, co sprawiło, że opowieść ta zawiera bolesną akceptację faktu, że niewielu doświadcza prawdziwej, trwałej miłości.

Mega-bestsellery takie jak Inés mojej duszy, Miasto bestii i Paula, pamiętnik o córce, która zmarła w 1992 roku po śpiączce wywołanej porfirią, dowiodły zdolności Allende do zgłębiania ludzkiego serca i snucia narracji okraszonych magicznym realizmem. Jej wielbiciele piszą do niej tłumnie, dzieląc się własnymi historiami i szukając rady.

Między łykami herbaty Allende jest sympatyczna i energiczna, gdy opowiada o swojej burzliwej życiowej odysei. Porzucona przez ojca w wieku trzech lat, poruszała się po Ameryce Południowej z matką i ojczymem, chilijskim dyplomatą, zanim rodzina wróciła do Santiago. Po tym jak Augusto Pinochet obalił Salvadora Allende w krwawym zamachu stanu w 1973 roku, młoda Isabel, kuzynka pierwszego stopnia upadłego prezydenta, uciekła na wygnanie do Wenezueli. Tam zajęła się dziennikarstwem, rozstała się z pierwszym mężem i napisała swoją debiutancką powieść, Dom duchów, zainspirowaną wspomnieniami z domu dziadka.

Do czasu, gdy Allende zamieszkała z Gordonem w Kalifornii w 1989 roku, była na najlepszej drodze, by stać się jedną z najbardziej poczytnych hiszpańskojęzycznych autorek na świecie; wielokrotnie nagradzany fenomen, jej książki zostały przetłumaczone na ponad 30 języków. Doradzała Gordonowi, prawnikowi, który zmienił się w powieściopisarza, w sprawach pisarskich i chłonęła piękno hrabstwa Marin. Trzy dorosłe dzieci Gordona z poprzedniego związku były jednak uzależnione od narkotyków, a dwoje zmarło z powodu przedawkowania.

„Kiedy trzy lata temu zmarł jego najmłodszy syn, po prostu stracił zainteresowanie wszystkim. Zamknął się w sobie i odciął od wszystkich, także ode mnie. To bardzo smutne. Los zadał mu bardzo ciężkie ciosy. Między nim a mną straciliśmy troje dzieci. Bardzo niewiele par przeżywa śmierć jednego dziecka, a co dopiero trójki.”

Próbowała ratować małżeństwo. „Terapia, leki antydepresyjne, możecie to nazwać, i to nie działało. Jedna osoba nie może tego uratować. To jest coś, co powinniśmy byli zrobić razem.”

Trzeba więcej odwagi, by pozostać w martwym związku, niż go porzucić, mówi. „Aby odejść, konfrontujesz się z samotnością i przez chwilę jesteś przerażony, a potem się z tym godzisz”. Idea trwałej miłości wciąż jednak przemawia. „Po prostu chciałbym, żeby mi się to przytrafiło. Znałem takie pary – które zestarzały się razem, związały się w cudowny sposób. Myślę, że to jest możliwe.”

Japończyk Allende

W dawnych czasach było łatwiej. „Ale teraz ludzie żyją zbyt długo, więc mamy 20 lat więcej na popełnianie błędów” – uśmiecha się. Czy spodziewa się, że znów znajdzie miłość? Przerwa, potem śmiech. „Może nie w małżeństwie, ale z kochankiem.”

Uczucia samotności przelała do nowej powieści. „Zadawałam sobie pytanie, jak będzie wyglądała moja starość. Bo nigdy wcześniej nie żyłam sama”. Allende wzdryga się na wzmiankę o aplikacjach randkowych takich jak Tinder. „Nie, niestety nie mogę tego robić. Należę do pokolenia, w którym tego nie robiono”. Allende podkreśla, że nie jest odizolowana: jej syn i synowa mieszkają w pobliżu, podobnie jak przyjaciele.

Allende została obywatelką USA w 1993 roku, otrzymała prezydencki medal wolności podczas ceremonii w Białym Domu w zeszłym roku i spodziewa się umrzeć w Kalifornii, ale nie czuje się jak gringa. Jej poczucie własnej wartości leży na południu. „Temat wysiedlenia jest dla mnie bardzo naturalny. Zawsze pojawia się w moich książkach, ponieważ przez całe życie byłam obcokrajowcem i nie czuję, że gdziekolwiek należę. Jestem imigrantką.”

Eksplozja ksenofobii w amerykańskiej polityce głęboko ją niepokoi. Burmistrz Virginii (demokrata), który powołał się na japońskie obozy internowania, sprzeciwiając się przyjęciu syryjskich uchodźców, był wystarczająco zły, ale Donald Trump, republikański kandydat na prezydenta, jest naprawdę niebezpieczny, mówi. „To szalony szaleniec. I ma takich zwolenników. Może zniszczyć partię republikańską. Wydaje się to śmieszne i groteskowe, ale jest to bardzo przerażające, ponieważ tak właśnie zaczął się ruch nazistowski. Nikt nie traktował go poważnie. Myślimy, że to się nigdy nie stanie tutaj. Może.”

Allende krytykuje również lewicowe rządy w Ameryce Południowej i uważa, że błędy Cristiny Kirchner w Argentynie pozwoliły konserwatyście wygrać październikowe wybory prezydenckie. „Można było przewidzieć, że to nadchodzi, ponieważ korupcja i nieefektywność rządu Kirchner była przerażająca”. Wenezuela, stojąca w obliczu wyborów legislacyjnych 6 grudnia, jest w jeszcze gorszej sytuacji. „Historie, które słyszę od moich przyjaciół i rodziny – to opowieści o kraju, który załamał się gospodarczo i politycznie. Wszystkie zasoby naturalne, jakie można sobie wyobrazić, plus ropa, a udało im się załamać gospodarkę.”

Barack Obama przyznaje Isabel Allende prezydencki medal wolności w 2014 roku.
Barack Obama odznacza Isabel Allende prezydenckim medalem wolności w 2014 r.

Allende rano czyta wiadomości na telefonie, potem spędza sześć do ośmiu godzin przy komputerze, odliczając kilka godzin wcześniej niż kiedyś. „Ciężko jest odciągnąć się od pisania, ale muszę mieć życie”. Zamiast konstruować fabuły z wyprzedzeniem, jej metoda polega na zanurzeniu się z najprostszym szkicem postaci i pozwoleniu, by historia rozwijała się organicznie, samozwańczym meandrowaniu, procesie prób i błędów. „Po prostu opowiadam historię tak, jak ona powstaje”

Mimo produktywności i sukcesu, Allende dręczyły nerwy. Dopiero „bardzo niedawno” nabrała pewności siebie. „Teraz zdaję sobie sprawę, że mogę opowiedzieć historię, że mam umiejętności, trening i doświadczenie”. Jest zaskakującą mistrzynią pewnych dramatów telewizyjnych. „Najlepsze opowiadanie historii to te seriale w telewizji”, mówi, odnosząc się do takich programów jak Breaking Bad, Game of Thrones i Ray Donovan. „One są wspaniałe. Poczucie suspensu, to jak łapią cię za kark i nie puszczają.”

Odkąd jednak zaczęła mieszkać sama, Allende spędza wieczory na czytaniu, ignorując telewizor. To nie jest decyzja artystyczna. Wzrusza ramionami i uśmiecha się. „Nie wiem, jak go włączyć”

.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.