Jest taka scena, która utkwiła mi w pamięci i która często pojawia się w mojej głowie. Nie jestem pewien dlaczego.
Mam 16 lat i spotykam się z przyjacielem w kawiarni. Kawiarnia ma duże okna i kiedy zsiadam z roweru, widzę ludzi siedzących przy stolikach, rozmawiających, pijących kawę.
Zamykam rower i czuję, że wszyscy się na mnie gapią. Wszyscy w kawiarni zwracają uwagę na to, co robię. Modlę się, żeby nie zgubić zamka lub kluczy.
Idę w kierunku szklanych drzwi kawiarni i cały czas myślę: 'Czy to są drzwi otwierane czy zamykane. Co jeśli pociągnę, a tak naprawdę są pchane?”. Czuję się spanikowana możliwością zrobienia z siebie głupka.
Ta koncepcja bycia obserwowaną i ocenianą pozostawała obecna przez cały okres mojego dorastania – i jest to uczucie, które bardzo dobrze zna Philadelphia, licealistka Amanda Thieu.
Kiedy jest w szkole, planuje każdy swój ruch. „Powiedzmy, że moje miejsce jest po drugiej stronie pokoju, musiałabym poruszać się w ten sposób, aby dostać się na swoje miejsce, nie rzucając się tak bardzo w oczy.”
Boi się potknięcia. Pchania się na ciągnące się drzwi. Bycia osądzoną.
„Czuję, że oceniliby mnie głównie na podstawie mojego ciała, albo, 'za kogo ona się uważa, że wchodzi do pokoju w ten sposób?’ albo, 'wow, co ona dzisiaj ma na sobie?'”
Siedmioletnia Helena Savin martwi się, że powie coś głupiego w szkole, ponieważ błędy nie zostaną zapomniane.
„Czuję, że cokolwiek powiem, wszyscy będą o tym pamiętać przez cały czas”, powiedziała.
Jej przyjaciółka Sanai Miller zgadza się z tym – jest przerażona, że może się skompromitować i jest ostrożna we wszystkim, co robi, aby uniknąć wpadek. Ma też seplenienie i mówi, że martwi się, że źle wymówi jakieś słowo.
To uczucie i stan bycia ma swoją nazwę. W psychologii nazywa się to The Imaginary Audience.
„Są tam inni, niewidzialni inni, którzy myślą o nas i oceniają nas przez cały czas”, wyjaśnia Drew Cingel, asystent profesora komunikacji na Uniwersytecie Kalifornijskim w Davis. „Jest to zmienna rozwojowa, która nasila się w okresie dojrzewania. Ponieważ nastolatki są nieco egocentryczne, więc myślą, że ludzie myślą o nich i oceniają ich przez cały czas.”
Pomyśl o czasie, kiedy byłeś nastolatkiem i nienawidziłeś swoich markowych trampek. Twoja koszula była zbyt jaskrawa. Twoja nowa fryzura była zbyt nowa.
„Jeśli masz plamę na spodniach i idziesz do szkoły, przez cały dzień będziesz myślał, że wszyscy tam w szkole zauważają plamę na twoich spodniach”, powiedział Cingel. „Wszyscy cię oceniają, ponieważ przyszedłeś do szkoły z plamą na spodniach.”
Nazywanie niewidzialnych sędziów
Człowiekiem, który ukuł termin „wyimaginowana publiczność” w późnych latach sześćdziesiątych jest David Elkind, psycholog dziecięcy i profesor emeritus na Tufts University. Jako młody człowiek, spędził wiele lat pracując w sądach rodzinnych – i zauważył, że dzieci, które wpadły w tarapaty, często próbowały zaimponować postrzeganej publiczności ludzi zwracających uwagę na każdy ich ruch. Zaczął to badać i odkrył, że przekonanie, iż inni patrzą, jest związane z rozwojem emocjonalnym dzieci.
„Kiedy nastolatki zdobywają nowe umiejętności, są w stanie myśleć o myśleniu, to drugi wiek rozumu, jeśli można tak powiedzieć. Jedną ze zdolności, które teraz posiadają, jest myślenie o myśleniu innych ludzi.”
Dorastający przechodzą gwałtowne zmiany – dotyczące ich ciał, emocji, ról w świecie – i w tym okresie dużo myślą o sobie. Kiedy zastanawiają się nad tym, co myślą inni, wracają do siebie i dochodzą do wniosku, że „oni muszą myśleć to, co ja – o mnie!”
Wyobrażona publiczność jest silniejsza u dzieci z niższą samooceną, a także u dziewcząt. Osłabia się po okresie dojrzewania, ale pozostaje z większością z nas w dorosłym życiu – Elkind ma już 80 lat i nadal czuje, że pojawia się co jakiś czas.
„Czasami, kiedy jestem na drodze i upuszczam widelec, a on brzęczy, myślę, że wszyscy mnie obserwują i myślą, że jestem niezdarą” – powiedział z uśmiechem. „Ilekroć znajdujemy się w nowej sytuacji społecznej, stajemy się szczególnie świadomi publiczności i tego, jak o nas myślą.”
W latach sześćdziesiątych i siedemdziesiątych Elkind badał swoje obserwacje i opracował skale do pomiaru wyimaginowanej publiczności, ale początkowo miał problemy z opublikowaniem swojej pracy. Kiedy w końcu została opublikowana, stała się bardzo poczytna i zapoczątkowała solidny korpus dalszych badań.
Imaginary Audience 2.0
Drew Cingel z UC Davis jest jednym z badaczy opierających się na pracy Elkinda – i zbadał, jak koncepcja wyobrażonej publiczności zmieniła się w naszym świecie mediów społecznościowych.
„Media społecznościowe to przestrzeń, w której istnieje wyimaginowana publiczność, tworzymy komunikację dla kogoś, nie jesteśmy pewni kogo w danym momencie”, powiedział.
Oczywiście publiczność mediów społecznościowych jest prawdziwa – ale tylko do pewnego stopnia. Możesz sobie wyobrazić, że wysyłasz posty do wszystkich swoich zwolenników i przyjaciół, kiedy tak naprawdę tylko kilku z nich widzi to, co napisałeś.
„Kto tam jest, kto otrzyma tę wiadomość, a ty zastanawiasz się, jak postawić się w najlepszym świetle, w którym chciałbyś być.”
Cingel przeprowadził ostatnio serię testów z dziećmi w wieku od 12 do 18 lat i sprawdził, jak powszechna była ich wyimaginowana publiczność. Zadał im serię pytań.
„Jak często myślisz o byciu gwiazdą rocka, albo jak często myślisz o ludziach przychodzących na twój pogrzeb.”
Sprawdził również, jak często pisali w mediach społecznościowych, zmieniali swoje zdjęcia, meldowali się w miejscach itd.
Zauważył, że istnieje związek między korzystaniem z mediów społecznościowych a myśleniem o wyimaginowanej publiczności – to trochę jak pytanie o kurę i jajko, ale – im więcej dzieci korzystały z mediów społecznościowych, tym więcej myślały o swojej wyimaginowanej publiczności.
Dla licealistki Amandy Thieu media społecznościowe dodały kolejny poziom stresu, więcej obaw o bycie ocenianym. To wyimaginowana publiczność na sterydach – ponieważ jest potencjalnie o wiele większa niż jej licealna publiczność.
Jak wszystkie „normalne” nastoletnie dziewczyny – jak sama to określa – zamieszcza wiele zdjęć typu selfie. Ale nie jest to tak proste, jak pstryknięcie zdjęcia i umieszczenie go w sieci.
„Więc robiłam ich dużo, 20 w ciągu kilku minut, w różnych pozach, edytowałam je, a potem wybierałam pięć najlepszych do wysłania moim najlepszym przyjaciołom, które z nich według nich powinnam opublikować.”
Amanda wyobraża sobie swoich przyjaciół, członków rodziny, nieznajomych – wszyscy oni patrzą na jej zdjęcia i oceniają ją. „To, ile polubień dostanę na tym zdjęciu, określi, czy jestem ładna, czy nie, i jak 'whoa, jestem popularna, bo mam 200 polubień’.”
Drew Cingel chce zbadać, jak korzystanie z mediów społecznościowych faktycznie wpływa i zmienia rozwój nastolatków – mówi, że w tej chwili kładzie się duży nacisk na zrozumienie, co dzieci robią w sieci, ale nie tak duży na zbadanie, jak to ich zmienia – i nas wszystkich.
Amanda mówi, że czasami tęskni za dniami, w których jej publiczność się pojawiała.
„Może w przedszkolu, gdybym weszła do szkoły, ludzie by mnie pozdrawiali, a ja pomyślałabym: 'Ok, fajnie, pozwól mi się teraz pobawić’.”
W ostatnich tygodniach zrobiła sobie trochę przerwy od mediów społecznościowych i mówi, że pozwoliło jej to skupić się na większych rzeczach, takich jak jej podania na studia.