Ale jego wpływ jest niczym w porównaniu z wpływem Landmark Forum, zwanego est we wcześniejszym wcieleniu, które uwiodło cały pierwszy rząd. Tak jak kiedyś ludzie rozmawiali o tym, kto ma, a kto nie ma koloników, tak teraz spekulowanie o tym, kto uczęszcza, a kto nie uczęszcza do Landmarku stało się demimonde parlor game. Nie to, że akolici są nieśmiali w ujawnianiu się. W ciągu ostatnich kilku miesięcy, kilku z moich braci w stylu próbowało mnie zwerbować, w tym jedna osoba z działu public relations, która wyczuwając moją irytację powiedziała mi: „Dlaczego jesteś taka zdenerwowana? To nie różni się niczym od polecania dobrej restauracji”. Ach, jestem na diecie gobbledygook, dzięki.
Może jestem cynikiem za to, że nie chcę spróbować czegoś założonego przez człowieka, który zaserwował frazę „Dzięki za dzielenie się”, ale najwyraźniej wielu moich rówieśników uważa, że Landmark jest naprawdę, naprawdę pyszny. „To najlepsza decyzja, jaką kiedykolwiek podjąłem” – mówi Josh Reed, 27-letni publicysta modowy. „Susannah Phillips, która produkuje sesje zdjęciowe i została wprowadzona do Landmark przez przyjaciółkę modystkę, jest kolejną wierzącą: „Pomogło mi to pozbyć się bagażu, który uniemożliwiał mi stanie się osobą, którą chciałam być”. Mówi, że podobało jej się tak bardzo, że poszła na zaawansowany kurs zwany S.E.L.P. (the Self Expression and Leadership Program).
Zeznania są tak długie jak msza wielkanocna, lub przynajmniej weekend Landmarku: kurs wprowadzający odbywa się w ciągu trzech 13-godzinnych dni i kosztuje około 400 dolarów. Z drugiej strony, strony internetowe takie jak www.rickross.net są pełne potępiających, niepotwierdzonych relacji o Landmarku (wszystko od ludzi, którzy twierdzą, że mieli załamania nerwowe po uczestnictwie w kursie do lekarki z Minneapolis, która pękła i zadźgała swojego syna na śmierć). I chociaż wolałabym siedzieć na Islandzkim Tygodniu Mody niż dzielić się intymnościami z grupą nieznajomych, rozumiem, dlaczego może to być atrakcyjne dla kogoś, kto próbuje rozgrzać nogę na drabinie korporacyjnej (to zabawne, jak wielu ludzi, których znam, którzy zrobili Landmark, pracuje dla szefów, którzy prozelityzują o tym w biurze).
Sukces w modzie – szczególnie w modelingu – często znajduje młodych ludzi dokładnie w czasie, kiedy próbują odnaleźć siebie. I dlaczego fryzjer nie miałby próbować rozplątać życiowego bałaganu? Zastanawiam się jednak, jak wiele z tego ma wspólnego z branżowym poczuciem uprawnień – „Wyglądam słodko, więc zasługuję na szczęście… teraz!” – i pragnieniem bycia szczęśliwą. — i jego pragnieniem następnej wielkiej rzeczy. I czy Landmark nie oferuje stadzie mody jeszcze jednego powodu, by godzinami mówić o sobie?