Image caption Frances Ozenna ma krewnych z rosyjskiej wyspy Big Diomede, zaledwie dwie mile stąd
Image caption Jej córka Rebecca wzoruje się na rosyjskiej stronie rodziny
„Wiemy, że mamy tam krewnych,” – mówi. „Starsze pokolenia wymierają, a my nie wiemy nic o sobie nawzajem. Tracimy nasz język. My mówimy teraz po angielsku, a oni po rosyjsku. To nie nasza wina. To nie ich wina. Ale to jest po prostu straszne.”
Ludzie z tego regionu Cieśniny Beringa nadal postrzegają siebie jako jeden naród, a granicę jako czynnik drażniący. Po raz pierwszy wytyczono ją w 1867 roku, kiedy Ameryka kupiła Alaskę od pozbawionej pieniędzy carskiej Rosji. Nikt jednak nie zwrócił wtedy na to uwagi. Rodziny mieszkały na obu wyspach i przeprawiały się tam i z powrotem aż do 1948 roku, kiedy to granica została nagle zamknięta. Radzieckie wojsko przeniosło się na Wielką Diomede, a ludność cywilna została przymusowo przesiedlona na syberyjski ląd.
„Gdyby udało nam się doprowadzić do ponownego zjednoczenia, przyniosłoby to wiele korzyści dla naszego spokoju” – mówi Ozenna. „Ale nie sądzę, żeby do tego doszło”.
Image caption Wódz plemienny. Robert Soolook opowiada o życiu na Little Diomede
Wszystkie z 80 osób, które mieszkają na tej odległej wyspie, mają krewnych gdzieś w Rosji. Ćwierć wieku temu, gdy rozpadał się Związek Radziecki, pojawiła się iskierka nadziei, że będą mogli się ponownie spotkać. Robert Soolook, inny przywódca plemienny Diomede, wziął udział w ekspedycji, która przemierzała syberyjską prowincję Czukotka w poszukiwaniu zaginionych krewnych.
„Na nartach i w psim zaprzęgu pokonywaliśmy 20-25 mil dziennie i odwiedziliśmy 16 wiosek” – wspomina. „Odnalazłem krewnych ze strony matki w trzech wioskach, a jej ulubiona kuzynka – Luda – była w Uelen. To było bardzo wyjątkowe. Znów byłem z rodziną.”
Mały dom Sołooka stoi na wzgórzu, tuż obok domu Ozenny. Nie ma tu dróg ani pojazdów. Głównie szare budynki są połączone chodnikami i schodami.
W środku ściany ozdobionej rodzinnymi fotografiami znajduje się zdjęcie jego matki, która zmarła w styczniu, a obok niej portret innego rosyjskiego kuzyna, znanego jako Tooloopa, z długimi dzikimi włosami i ostrymi, przeszywającymi oczami.
Image caption Robert Soolook with a picture of his late mother
Image caption His Russian Uncle Tooloopa
Among Soolook’s books is one on learning Russian, and hanging among his coats and rifles is an old green and red military cap given to him by a Soviet soldier. Other pictures show him as a sergeant in the elite army unit, the Eskimo Scouts – in Alaska, unlike Canada or Greenland, the term „Eskimo” is considered correct. Now retired from the military, one of his jobs is to keep watch on the Russian territory for any hostile activity.
„Widzimy tam ich statki”, mówi. „I helikoptery. Po północnej stronie rosyjskiej wyspy znajduje się baza wojskowa i kiedy polujemy w łodzi i zbliżamy się za bardzo do wyspy, to albo wysyłają strzały ostrzegawcze, albo krzyczą na nas, żebyśmy się cofnęli”.
Image caption Heading out to hunt walrus
Przez lata trwały nadzieje, że bardziej splecione relacje między Rosją a Zachodem rozluźnią granicę. Zostały one jednak rozwiane przez kryzys ukraiński i rozbudowę rosyjskich sił zbrojnych.
„Utworzyli nowe dowództwo arktyczne. Ponownie otwierają tu bazy z czasów zimnej wojny” – mówi płk Patrick Carpentier z Dowództwa Obrony Północnoamerykańskiej Przestrzeni Powietrznej (Norad), wspólnej amerykańsko-kanadyjskiej operacji, której zadaniem jest ochrona granicy. „Wszystkie te rzeczy z pewnością wywołują niepokój”.
Ale w porównaniu z granicą Rosji z Unią Europejską, ta jest stosunkowo spokojna. Sama granica jest nieoznakowana, bez flagi narodowej powiewającej po obu stronach. Liczba przechwyceń rosyjskich samolotów, choć ostatnio wzrosła, od dziesięcioleci utrzymuje się na tym samym średnim poziomie – 10 rocznie. Załogi samolotów określają granicę jako nieprzyjazną i nie spotkały się z agresją, jakiej doświadczają ich koledzy w Europie.
„Rosyjskie załogi lotnicze działają w sposób całkowicie profesjonalny” – mówi płk Charles Butler, pilot myśliwca F-22 i dowódca operacji Norad. „Zawsze są poza naszą suwerenną przestrzenią powietrzną, więc są całkowicie legalni.”
Dalekie jest od pewności, że ta luźna atmosfera będzie trwać. Wyspy Diomede leżą tuż pod kołem podbiegunowym, gdzie ogromne ilości zasobów naturalnych stają się dostępne dzięki zmianom klimatycznym i topnieniu lodu. Według amerykańskich badań geologicznych, w Arktyce znajduje się 13% nieodkrytych zasobów ropy naftowej i 30% gazu ziemnego.
Otwierają się również znacznie krótsze północne szlaki żeglugowe, które przebiegają przez Cieśninę Beringa. Pięć lat temu tylko cztery statki płynęły arktyczną trasą do Europy, zamiast znacznie dłuższą przez Kanał Panamski. Trzy lata później na tej samej trasie 71 statków przewiozło 1,3 mln ton, a do 2020 roku przewiduje się, że roczny ładunek wyniesie 30 mln ton.
W tym samym czasie istnieją wieloletnie, ambitne plany poprawy połączeń transgranicznych, w tym budowy 64-milowego tunelu pod Cieśniną Beringa. Kreml oficjalnie zatwierdził go w 2011 roku i ma on poparcie strony amerykańskiej. „Podoba nam się ten pomysł” – mówi Craig Fleener, doradca ds. Arktyki w rządzie stanu Alaska. „Jesteśmy ledwo połączeni z resztą świata, a nasza infrastruktura jest ograniczona. To dałoby nam bezpośredni dostęp do rynków azjatyckich.”
Jak dotąd jednak niewiele się wydarzyło i nie ma żadnych nowych inicjatyw mających na celu ponowne połączenie mieszkańców wysp Diomede z ich krewnymi w Rosji.
„Za każdym razem, gdy Putin i Obama są skłóceni, ma to wpływ na to, co próbujemy zrobić tutaj”, mówi Tandy Wallack, która prowadzi projekt łączący rozdzielone rodziny. „Ciągle myślimy, że zamierzają nas całkowicie powstrzymać, ale udaje nam się nie odpuszczać”.
Technicznie, mieszkańcy wioski mają prawo do bezwizowego podróżowania. Ale muszą uzyskać dodatkową warstwę pozwolenia, ponieważ Czukotka, gdzie mieszkają ich krewni, pozostaje obszarem o wysokim stopniu restrykcji ze względów bezpieczeństwa.
„Przyjrzyj się,” mówi Soolook, wydobywając teleskop o dużej mocy i umieszczając go na gzymsie przed swoim domem. „Zobacz tam. Jak oni nas obserwują.” Wskazuje na drugą stronę wody. „Na szczycie tego grzbietu na tym opuszczonym domu i dalej na północ. Zobacz tamte.”
Wyraźnie widoczny na wzgórzu jest mały rosyjski posterunek obserwacyjny.
„Nie powinno tak być” – mówi, zamykając teleskop i zabierając go do środka. „Byliśmy tu od tysięcy lat, zanim przybyli Anglicy, Amerykanie, Rosjanie, zanim jakiekolwiek rządy i przepisy oddzieliły nas od naszych rodzin. Ta granica łamie nam serca”.
Image caption W zimie wyspy są czasami połączone lodem. Kurtyny z każdej strony
Termin „żelazna kurtyna” jest używany do opisania politycznej i ideologicznej bariery, która izolowała ówczesny Związek Radziecki od Zachodu podczas zimnej wojny.Związek Radziecki od Zachodu w czasie zimnej wojny. Od tego czasu termin ten stosuje się również do innych granic z krajami komunistycznymi, takich jak Kurtyna Bambusowa (Azja Wschodnia) i Kurtyna Kaktusowa (Kuba).
W 1988 roku oficjalny rzecznik Michaiła Gorbaczowa określił granicę Alaska-Syberia mianem „kurtyny lodowej”.
Teraz, gdy stosunki USA-Rosja znów się pogarszają, mówi się o „nowej lodowej kurtynie”.
Zapisz się do newslettera BBC News Magazine, aby otrzymywać artykuły na swoją skrzynkę pocztową.