Jego lśniąca, czarna rama godnie góruje na trzech żłobkowanych kolumnach. Kości słoniowe są białe, wszystkie plamy krwi zostały starannie usunięte. Tylko napis pod pokrywą fortepianu koncertowego Steinwaya nr 71227 w Narodowym Muzeum Historii Ameryki – kilka słów czarnym atramentem nabazgranych na złoconym metalu – jest świadectwem trudnej muzycznej podróży i wielkiego muzyka, który ją przeżył: „Na tym fortepianie grałem w sezonie 1892-1893 w siedemdziesięciu pięciu koncertach. I. J. Paderewski.”
Dzisiaj Paderewski jest często wspominany nie ze względu na swoją muzykę, ale na swój słynny epigram o pracowitości: „Jeśli nie ćwiczę jeden dzień, wiem o tym; jeśli nie ćwiczę dwa dni, wiedzą o tym krytycy; jeśli nie ćwiczę trzy dni, wie o tym publiczność”. W 1892 roku Paderewski był już jednak kimś więcej niż tylko wielkim pianistą; był cudem rynku masowego, który zainspirował kampanie reklamowe szamponów, cukierków, mydeł i smakołyków na przyjęcia, a nawet zabawkę z małym człowieczkiem, który szaleńczo uderzał w swój mały fortepian. „Paddymania” – pisała londyńska gazeta – „osiągnęła takie wyżyny, że trzy nowojorskie damy wyhaftowały sobie na pończochach frazy z menueta.”
Triumfalny szturm Paderewskiego na Amerykę rozpoczął się od rekomendacji wystawionej Williamowi Steinwayowi przez agenta z Londynu, który namawiał go do podpisania kontraktu na amerykańskie tournée z młodym polskim pianistą. Sam Ignacy przybył do Nowego Jorku w listopadzie 1891 roku, gdzie w porcie powitał go przedstawiciel Steinwaya Charles Tretbar, niosąc ponurą wiadomość. „Odnosił pan błyskotliwe sukcesy w Londynie i Paryżu” – oświadczył Tretbar – „ale niech mi pan powie, panie Paderewski, że nie musi się pan spodziewać niczego podobnego tutaj, w Ameryce….. Niełatwo nas tu zadowolić”. Słynne ostatnie słowa.
Wyczerpujący harmonogram sprawił, że Paderewski dał 107 koncertów w ciągu zaledwie 117 dni. Koncerty trwały często wiele godzin, ale nie brakowało na nich bisów, by zaspokoić burzę oklasków. W czasach, gdy solowe recitale fortepianowe były rzadkością, Paderewski wszędzie zapełniał sale koncertowe. Ale to tournée omal nie zakończyło jego kariery. W Rochester, w stanie Nowy Jork, wszedł na estradę i uderzył w pierwsze akordy Appassionaty Beethovena. Natychmiast w jego prawym ramieniu pojawił się palący ból, jakby coś się roztrzaskało. Grał dalej i udało mu się dokończyć koncert. Ale poważnie zranił sobie rękę o sztywny młoteczek Steinwaya. Często lekko narzekał na „niebezpieczną” akcję, wesoło nazywając fortepian „moim wrogiem”. Ale po Rochesterze grał z ciągłym bólem, przed koncertami potrzebował masaży i elektrowstrząsów, aby poruszyć kontuzjowany palec. Lekarze ostrzegali przed trwałym uszkodzeniem, ale Paderewski upierał się przy dotrzymaniu przyrzeczenia, nawet jeśli oznaczało to nauczenie się gry tylko czterema palcami prawej ręki. Nigdy nie odzyskał pełnej sprawności palca serdecznego.
Ale tournee w latach 1891-92 było ogromnym dobrodziejstwem dla firmy Steinway Sons, która prosperowała od czasu, gdy Heinrich Steinweg opuścił Seesen w Niemczech w 1850 roku i założył firmę produkującą fortepiany w Nowym Jorku. Technologia produkcji fortepianów była rozwijającą się gałęzią przemysłu, a Steinwayowie byli w jej gorącym centrum. Od początku 1700 roku majsterkowicze udoskonalali pianino Bartolomeo Cristoforiego. Syn Heinricha, Henry Jr, otwierał wieko każdego fortepianu, który napotkał, szukając nowych pomysłów, m.in. zastosowania żeliwnej ramy do utrzymania ciężkich strun pod ogromnym napięciem, co dawało bardziej błyskotliwy i potężny dźwięk. Henry ulepszył kształt metalowej ramy, zmienił układ strun dla uzyskania bogatszego brzmienia, uczynił płytę rezonansową bardziej żywą i poprawił reakcję fortepianu na muzyka, uzyskując przy tym siedem patentów. Do swojej śmierci w 1865 r. w wieku 34 lat stworzył w zasadzie nowoczesny fortepian. Jego brat Theodor zgłosił kolejnych 45 patentów.
Każdy koncertowy fortepian Steinwaya, który wychodził z fabryki na Manhattanie, był dziełem około 40 000 części, w tym śrubek, i produktem pracy 300 rzemieślników.
W reklamach Steinwayowie wykorzystywali zamiłowanie Amerykanów do technologii, ale aby zyskać sławę, stawiali na demonstracje na wielkich europejskich wystawach, które funkcjonowały również jako targi. Pianiści grali na każdym z wystawionych fortepianów, a sędziowie przyznawali nagrody za jakość. Stawką w grze często była duma narodowa. Na Wystawie Paryskiej w 1867 roku Steinway konkurował z ponad 400 fortepianami i zdobył złoty medal. Triumf Steinwaya przesunął centrum produkcji fortepianów z Europy do Nowego Świata. W 1890 roku firma Steinway & Sons wyprodukowała ponad 2300 fortepianów, część krajowego przemysłu, który wyprodukował ponad 150 000. Ze swoich korzeni, jako rozrywki dla bogatych, fortepian stał się oznaką szacunku dla wszystkich gospodarstw domowych i centrum domowej rozrywki końca XIX wieku. Po śmierci Henry’ego Jr. to brat William Steinway, bardziej niż Theodor, dostrzegł, że rekomendacje artystów mogą jeszcze bardziej poszerzyć rynek. William zaczynał jako „brzuchacz” w tym biznesie – osoba, która instalowała płyty dźwiękowe – a kończył jako kapitan przemysłu. Dobrze płacił muzykom koncertowym, ale narzucił ich występom harmonogram przypominający fabryczny. Trasa, którą wyznaczył w 1872 roku dla legendarnego rosyjskiego pianisty Antona Rubinsteina, sprawiła, że Rubinstein przysiągł nigdy nie wracać do Ameryki. Paderewski, mimo odniesionych ran, nie mógł się oprzeć drugiej trasie Steinwaya.
Paderewski był egzotycznym 32-letnim europejskim wdowcem, którego dotknięte biedą dzieciństwo było romantycznie upiększone dawnymi koneksjami ze szlachtą. Nie był jednak ponurym artystą, lecz człowiekiem o rozbrajającym poczuciu humoru. Jego wygląd rzucał urok: blade, równe rysy, dramatyczne kości policzkowe i niesforna grzywa rudo-złotych włosów. Znajomi często porównywali jego działanie do elektryczności. „On jest elektryczny jak życie” – powiedziała jedna z kobiet. Inna pianistka zachwycała się, że obecność Paderewskiego „rozświetliła tę salę (…) jakby zapalono oślepiające światło”. Prasa skupiła się na jego dramatycznym upierzeniu: jeden z filadelfijskich dziennikarzy napisał: „To był tylko odkurzacz do piór / Ale ona go uwielbiała, powiedziała, / Za jego fascynujące podobieństwo / Do głowy Paderewskiego”. „We włosach jest muzyka!” – brzmiał nowojorski nagłówek. „Matinee Girls on Rampage!” ostrzegał inny.
Oko burzy stanowił głęboko niepewny siebie wykonawca, który późno rozpoczął formalną naukę, a jego technika palcowania sprawiała, że jego nauczyciele gry na fortepianie jęczeli. Londyński recenzent George Bernard Shaw przyłapał Paderewskiego na pierwszych koncertach w Londynie i na przemian wyszydzał go i chwalił. Shaw szyderczo okrzyknął „ogromnie uduchowionego młodego harmonijnego kowala”, a jego grę jako „brutalną fantazję na temat przetrwania najsilniejszych”. Ale Shaw przyznał również, że Paderewski ma geniusz interpretacyjny. Inni krytycy byli zgodni. „Jest wiele osób, które stronią od recitali fortepianowych jako nieznośnych nudziarzy – pisał Henry Finck, krytyk muzyczny „New York Evening Post” – ale nigdy nie opuszczą koncertu Paderewskiego, bo kiedy on gra, Bach i Beethoven nie są już dla nich zagadkami, lecz źródłem przyjemności.”
Paderewski rozpoczął drugie amerykańskie tournée pod koniec 1892 roku na Steinwayu o ulepszonej akcji. Tym razem korzystał z własnego, prywatnego wagonu kolejowego z miejscem dla sekretarki, lokaja, stroiciela fortepianów, managera, kucharza i dwóch tragarzy. Na przejazdach kolejowych gromadziły się tłumy, aby zobaczyć, jak przejeżdża. On z kolei był zafascynowany swoją amerykańską publicznością, która witała go jako „Paderooski” zamiast „Paderevski”. W Kansas City podziwiał, jak przybyło kilkuset Teksańczyków, wszyscy trzymali w rękach tomiki z muzyką. „Tłoczyli się w hotelach”, wspominał później, „zbierali się w gromady na rogach ulic, stali w kolejce przed kasami – wszyscy z muzyką w ręku”. W dniu występu nic nie jadł i codziennie rano ćwiczył z hantlami. Ćwiczył też bez końca, by stłumić tremę.
Były też próby. Ponieważ nic nie mogło oderwać go od sceny koncertowej na tyle długo, by mógł się zagoić, zadrapany palec uległ zakażeniu pod nieustanną presją gry. Podczas jednego z występów zabandażowany palec otworzył się i krew wyciekła na klawiaturę. „Szybko się do tego przyzwyczaiłem” – przyznał. „Podczas reszty trasy … klawiatura zawsze była czerwona, kiedy kończyłem.”
Ta trasa przyniosła mu niebotyczne 160 000 dolarów. Po czterech dodatkowych koncertach na rzecz organizacji charytatywnych, był gotowy do powrotu do Europy, zatrzymując się tylko na tyle długo, by zagrać na otwarciu Światowych Targów w Chicago, wspaniałomyślnie oferując rezygnację z honorarium jako hołd dla jego sympatii do tętniącego życiem Chicago. Okazało się to błędem. Chicagowscy producenci fortepianów szczycili się swoją wyższością nad firmami ze Wschodniego Wybrzeża, takimi jak Steinway, i mieli nadzieję, że targowy konkurs fortepianowy udowodni ich rację. Wydawało się to prawdopodobne, ponieważ konkurs miał rozstrzygnąć tylko jeden sędzia: Florenz Ziegfeld, ojciec impresaria Ziegfeld Follies i dyrektor Chicago Musical College. Tak się złożyło, że chicagowski potentat fortepianowy W. W. Kimball zasiadał w zarządzie uczelni Ziegfelda. Steinway i inni wschodni producenci fortepianów byli oburzeni tym planem i wywołali zamieszanie, wycofując się z konkursu. Pianina ze środkowego zachodu – sarknął „New York Times” – „będą brzmiały znacznie lepiej, jeśli nie będą porównywane z pianinami z Bostonu, Baltimore i Nowego Jorku”. W odpowiedzi chicagowianie zakazali wstępu na scenę targową wszystkim fortepianom, które nie brały udziału w konkursie. Paderewskiego, który zgodził się grać tylko na Steinway’ach. Wobec krążących plotek i na kilka dni przed inauguracją targów przez prezydenta Grovera Clevelanda, Paderewski nie ustępował. „Na całym świecie każdy artysta ma prawo używać wybranego przez siebie instrumentu” – oznajmił – „i nie rozumiem, dlaczego miałbym być zmuszony do grania na instrumencie obcego mi producenta”. Gdy dotarł na teren targów, negocjacje toczyły się jeszcze w gniewie. Próby rozwiązania impasu fortepianowego objęły komisję krajową i komisję fortepianową i zrodziły kilka beznadziejnych propozycji, m.in. aby Paderewski w czasie swego występu obracał się między kilkoma fortepianami na scenie. Rano, w dniu koncertu inauguracyjnego, władze targów zadecydowały, że Music Hall jest oddzielony od oficjalnych targów światowych w Chicago i nie podlega ich regułom. Paderewski mógł grać na swoim Steinwayu.
Ciągle pielęgnując zainfekowany palec, wszedł na scenę. Wiatr hulał po niedokończonej hali. William Steinway, przykuty do łóżka chorego w Nowym Jorku, śledził postępy Paderewskiego za pomocą kabli. W swoim dzienniku z 2 maja zapisał z dumą: „Paderewski grał na targach w Chicago na Steinwayu mimo wszelkich przeciwności”. Kilka dni później Paderewski odpłynął z powrotem do Europy. Pozostawił po sobie falę potępień Steinwaya w chicagowskich gazetach i tłumy, które ciągnęły się wokół przecznic, aby zobaczyć fortepian, na którym grał, wystawiony w salonie Steinwaya w Chicago.
W jego przyszłości, która trwała do 1941 roku, kiedy zmarł w wieku 80 lat, kryła się jeszcze większa kariera męża stanu – i patrioty. Był premierem Polski w 1919 roku i szanowanym starszym mężem stanu polskiego rządu na uchodźstwie, broniąc nadziei swojego kraju, ogarniętego nazistowskimi i sowieckimi wojskami, z taką samą płomienną determinacją i pasją, z jaką odbywał swoje błyskotliwe amerykańskie tournée fortepianowe.