Jednak w Chinach, paradoksalnie, Przyczajony tygrys jest podobno klapą. Sceneria i lokalizacje filmu są w całości chińskie; materiałem źródłowym jest popularna na początku XX wieku chińska seria powieści pulpowych; spektakularna choreografia sztuk walki autorstwa Yuen Wo-Pinga (Matrix) jest w najlepszej tradycji kina hongkońskiego; a obsada jest w całości azjatycka i obejmuje znanych na całym świecie bohaterów akcji z Hongkongu, Chow Yun-Fata (Anna i król; Zabójcy z wymiany) i Michelle Yeoh (Jutro nie umiera nigdy, Supercop). Jednak mimo to, chińska publiczność z jakiegoś powodu nie łączy się z wizją urodzonego na Tajwanie Anga Lee.
Co takiego jest w tym filmie, że przyciąga on amerykańską publiczność, która zwykle ma fobię na punkcie napisów i wywołuje oklaski amerykańskich krytyków i publiczności festiwalowej, a jednocześnie pozostawia fanów kung-fu ze Wschodu na lodzie? Czy to dobry film o sztuce walki, czy nie?
Odpowiedź na to ostatnie pytanie jest taka, że Przyczajony tygrys, ukryty smok jest czymś więcej niż dobrym filmem o sztuce walki, tak jak 2001: Odyseja kosmiczna Kubricka jest czymś więcej niż dobrym filmem science-fiction. Przyczajony tygrys jest filmem sztuk walki przemienionym, przerobionym na rzecz o nawiedzającym pięknie, poetyckim wdzięku i zdumiewającej mocy.
Na głębszym poziomie Przyczajony tygrys nie jest jedynie produktem chińskiej kultury popularnej, ale przemyślaną eksploracją – i krytyczną oceną – różnych aspektów chińskiej kultury klasycznej. W ten sam sposób, w jaki J.R.R. Tolkien we Władcy Pierścieni czerpał z klasycznego heroicznego światopoglądu, jednocześnie krytykując tę tradycję z perspektywy swojej wiary katolickiej, Ang Lee stworzył tutaj mistrzowską syntezę różnych form chińskiej mitologii i filozofii taoistycznej, która wnosi do tematu szerszą perspektywę niż wiele filmów azjatyckich – włączając w to pewne aspekty bardziej typowo zachodniej wrażliwości i ideałów – a w końcu obejmuje łagodnie romantyczny humanizm, który jest bardziej życiodajny niż ezoteryczna droga dystansu i zaprzeczenia charakterystyczna dla myśli Wschodu.
Trzy wymiany
Sprzeczność między humanistyczną wrażliwością filmu a wrażliwością filozofii Wschodu przejawia się najwyraźniej w trzech kluczowych wymianach zdań między dwoma głównymi postaciami, wojowniczymi bohaterami Li Mu Bai (Chow Yun-Fat) i Yu Shu Lien (Michelle Yeoh). Taken together, these three exchanges – strategically located at the film’s beginning, midpoint, and climax – embrace the reality and meaning of human attachments in this life over against the view of Taoist mysticism that sees this world as illusory and detachment as the way to enlightenment.
Early in the film we learn that Mu Bai and Shu Lien have long had feelings for one another, but have denied those feelings to pursue the demands of a Giang Hu lifestyle (i.e., heroiczne życie sztuki walki; zobacz recenzję dla więcej tła). W pierwszej scenie Mu Bai mówi Shu Lien, że właśnie przedwcześnie przerwał reżim „głębokiej medytacji”. Ona jest zaskoczona: „Jesteś wojownikiem Wudan; trening jest wszystkim. Dlaczego porzuciłeś swoją medytację?”
Mu Bai odpowiada: „Podczas treningu medytacyjnego dotarłem do miejsca głębokiej ciszy. Byłem otoczony przez światło, czas i przestrzeń zniknęły. To było miejsce, o którym mój mistrz nigdy mi nie powiedział.” Dla Shu Lien, brzmi to jak oświecenie; ale Mu Bai zaprzecza. „Nie czułem błogości oświecenia. Zamiast tego, otaczał mnie niekończący się smutek… Czułem, że coś ciągnie mnie z powrotem… coś, czego nie mogłem zostawić za sobą.”
To „coś”, wkrótce staje się jasne, to jego przywiązanie do samej Shu Lien. Mu Bai wie, że trzymanie się tej osobistej sympatii jest sprzeczne z jego wudańską drogą oderwania; jednak w jej towarzystwie znajduje coś, co umyka mu w jego medytacjach. W ich drugiej kluczowej wymianie zdań, w połowie filmu, Mu Bai posuwa się tak daleko, że bierze rękę Shu Lien i przyciska ją do swojego policzka; jednak nawet tutaj jest powstrzymywany przez implikacje swojej filozofii: „Shu Lien, rzeczy, których dotykamy nie mają trwałości. Mój mistrz powiedziałby, że nie ma nic, czego moglibyśmy się trzymać na tym świecie. Tylko odpuszczając, możemy naprawdę posiąść to, co jest prawdziwe.”
Tej taoistycznej ortodoksji Shu Lien przeciwstawia zdroworozsądkowy realizm: „Mu Bai, nie wszystko jest iluzją. Moja ręka – czyż nie była prawdziwa?” A on nie może temu zaprzeczyć: „Twoja dłoń… szorstka i zrogowaciała od ćwiczeń… Przez cały ten czas nie miałem odwagi jej dotknąć…” On wie, że tłumienie uczuć tylko je wzmacnia, a jednak mówi: „Nie wiem, co robić. Chcę być z tobą… tak po prostu… to daje mi poczucie spokoju.”
Najbardziej odkrywcza jest kulminacyjna, trzecia wymiana zdań – chociaż czytelnik jest ostrzegany, że okoliczności towarzyszące tej rozmowie dotyczą kluczowego punktu fabularnego z punktu kulminacyjnego filmu, a ci, którzy nie widzieli filmu i nie chcą być całkowicie „zepsuci” na temat zakończenia, powinni przestać czytać teraz.
W tej trzeciej scenie, Mu Bai został ranny, być może śmiertelnie, a Shu Lien namawia go do medytacji: „Uwolnij się od tego świata, jak cię uczono. Niech twoja dusza wzniesie się do wieczności wraz z twoim ostatnim oddechem. Nie marnuj go na mnie.”
Ale Mu Bai odpowiada: „Zmarnowałem już całe swoje życie. Chciałem ci powiedzieć moim ostatnim tchnieniem… Zawsze cię kochałem. Wolałbym być duchem dryfującym u twego boku, jako potępiona dusza, niż wejść do nieba bez ciebie. Jednak dzięki twojej miłości nigdy nie będę samotnym duchem.”
To naprawdę niezwykłe odrzucenie filozofii Wudan przez Li Mu Baia. Cały jego trening, jego osiągnięcia – na marne? A teraz dobrowolnie odwraca się od ostatecznego celu swoich życiowych dążeń w imię miłości? Jeśli nie jest to jeszcze „najdoskonalsza droga” boskiej miłości opisana w jednym z najsłynniejszych fragmentów Nowego Testamentu, 1 Kor 13, to i tak jest to coś więcej niż negatywna „droga” taoistycznego mistycyzmu.
Wierne serce
W związku z ostatnią sceną Przyczajonego tygrysa pojawiło się tak wiele pytań, że – z końcowym ostrzeżeniem dla czytelników, którzy jeszcze jej nie widzieli, by przestali czytać – krótkie słowo na ten temat może być pomocne dla tych, którzy ją widzieli. Ang Lee był często pytany o znaczenie tej ostatniej sceny, ale do tej pory odmawiał komentarza, woląc, by widzowie sami je znaleźli. Ponieważ prequel i sequel są już zaplanowane, dokładnie to, co wydarzyło się na końcu filmu, prawdopodobnie stanie się jasne z czasem; ale co można powiedzieć o tym teraz?
Stając na szczycie góry Wudan, Jen (Zhang Ziyi) przypomina sobie legendę, którą usłyszała na pustyni od Lo (Chen Chang): „Każdemu, kto odważy się skoczyć z tej góry, Bóg spełni jego życzenie. Dawno temu, rodzice pewnego młodego człowieka byli chorzy, więc skoczył. Nie zginął. Odleciał daleko, daleko, by nigdy nie powrócić. Wiedział, że jego życzenie się spełniło. Jeśli wierzysz, to się spełni. Starsi mówią, że wierne serce sprawia, że życzenia się spełniają.”
Jen zachęca Lo do wypowiedzenia życzenia. Jego odpowiedź: „Być na pustyni, znowu razem.” I skacze, unosząc się w dół we mgle, znikając z pola widzenia.
Co się stało? Co będzie dalej? Jeśli opowieść jest wierna legendzie, Jen musi odpłynąć i nigdy nie powrócić; jednak to kłóci się z życzeniem Lo, by znów być razem z nią na pustyni. Paradoks w stylu Zen? Być może. Łatwo byłoby sobie wyobrazić, że Jen sama wypowiada inne życzenie w imieniu Li Mu Baia; jednak nic w tej scenie nie sugeruje, że tak jest, a poza tym, uczyniłoby to jej zaproszenie dla Lo raczej dziwnym czerwonym śledziem, nie mówiąc już o okrutnej kpinie.
Może Lo musi się nauczyć, że nie zawsze możemy mieć to, czego sobie życzymy; a może znowu samo życzenie może przywrócić leapera, w efekcie „obalając” zasadę, że leaper musi odpłynąć na zawsze. Inną możliwością jest to, że Jen może nadal być z Lo w jakiś duchowy sposób na pustyni jego wędrówki; lub że mogą one być ponownie zjednoczeni po śmierci albo w innym wcieleniu lub w jakiejś sferze ducha poza.
Najbardziej prawdopodobny scenariusz, myślę, że jest to, że zobaczymy Jen ponownie w sequelu. Co można powiedzieć teraz jest to, że skok wiary Jen wydaje się bespeak pragnienie posiadania „wiernego serca”. W jakiś sposób ma to być próba odpokutowania za dawne przewinienia, naprawienia tego, co się stało; można nawet dopatrywać się chrystologicznej aluzji w obrazie Jen zawieszonej w przestrzeni, z rękami wyciągniętymi po bokach. W każdym razie, jest to sugestywny, potężny obraz końcowy w filmie pełnym olśniewających obrazów i tajemniczego piękna.