The Horrific Sand Creek Massacre Will Be Forgotten No More

Jeff Campbell pracował przez 20 lat jako śledczy dla stanu Nowy Meksyk. Specjalizował się w zimnych sprawach. Obecnie wykorzystuje swoje umiejętności detektywistyczne w sprawie tak zimnej, że została pogrzebana pod półtora wiekiem wietrznej prerii.

„Oto miejsce zbrodni” – mówi Campbell, badając koryto potoku i kilometry pustych łąk. Jest postawnym, rozważnym detektywem i zanim zacznie kontynuować, sięga po fajkę z kolby kukurydzy, aby zapalić ją w sypiącym śniegu. „Atak rozpoczął się o świcie, ale dźwięk niesie się w tym środowisku. Więc ofiary usłyszałyby kopyta walące w ich kierunku, zanim mogły zobaczyć, co nadchodzi.”

Campbell rekonstruuje masowe morderstwo, które miało miejsce w 1864 roku, wzdłuż Sand Creek, przerywanego strumienia we wschodnim Kolorado. Dziś ten jałowy region zamieszkuje mniej niż jedna osoba na milę kwadratową. Ale późną jesienią 1864 roku około 1000 Czejenów i Arapaho mieszkało tu w tipi, na skraju ówczesnego rezerwatu. Ich wodzowie niedawno szukali pokoju w rozmowach z białymi urzędnikami i wierzyli, że w ich odizolowanym obozie nic im się nie stanie.

Kiedy 29 listopada o świcie nagle pojawiły się setki ubranych na niebiesko kawalerzystów, wódz Czejenów wzniósł nad swoją chatą gwiazdy i pasy. Inni w wiosce machali białymi flagami. W odpowiedzi żołnierze otworzyli ogień z karabinów i armat, zabijając co najmniej 150 Indian, z których większość stanowiły kobiety, dzieci i starcy. Przed odejściem żołnierze spalili wioskę i okaleczyli zabitych, zabierając części ciała jako trofea.

iv id=”022f1801604

Col. John Chivington led the raid. (Library of Congress, Prints and Photographs division)

The raid was later depicted by artist Howling Wolf. (Allen Memorial Art Museum / Oberlin College)

Visitors to the site today can hike along a mile-long trail to a monument area overlooking Big Sandy Creek itself. (Joanna B. Pinneo )

Visitors to the site today can hike along a mile-long trail to a monument area overlooking Big Sandy Creek itself. (Joanna B. Pinneo )

Plains Indian artist Howling Wolf created these detailed drawings of the Sand Creek massacre about a decade after it happened. (Allen Memorial Art Museum / Oberlin College)

When the Park Service and tribal leaders clashed over the exact location of the tragedy, Campbell concluded both were right: the massacre spread out over an area of 12,500 acres. (Joanna B. Pinneo )

Plains Indian artist Howling Wolf created these detailed drawings of the Sand Creek massacre about a decade after it happened. (Allen Memorial Art Museum / Oberlin College)

Plains Indian artist Howling Wolf created these detailed drawings of the Sand Creek massacre about a decade after it happened. (Allen Memorial Art Museum / Oberlin College)

There were many such atrocities in the American West. But the slaughter at Sand Creek stands out because of the impact it had at the time and the way it has been remembered. Or rather, lost and then rediscovered. Sand Creek was the My Lai of its day, a war crime exposed by soldiers and condemned by the U.S. government. Napędzała ona dekady wojny na Wielkich Równinach. Z czasem jednak masakra zniknęła z pamięci białych, do tego stopnia, że nawet miejscowi nie byli świadomi tego, co wydarzyło się na ich własnym podwórku.

Teraz to się zmieniło, wraz z otwarciem Sand Creek Massacre National Historic Site. „Jesteśmy jedyną jednostką w Służbie Parków Narodowych, która ma 'masakrę’ w swojej nazwie”, mówi kuratorka miejsca, Alexa Roberts. Zazwyczaj, zauważa ona, znaki dla narodowych miejsc historycznych prowadzą do miejsca narodzin prezydenta lub pomnika patriotycznego. „Wielu ludzi jest więc zaskoczonych tym, co tu zastają”.

Zwiedzający są również zaskoczeni dowiadując się, że masakra miała miejsce podczas wojny secesyjnej, która większości Amerykanów kojarzy się ze wschodnimi bitwami pomiędzy niebieskimi i szarymi, a nie kawalerią zabijającą Indian na zachodnich równinach. Ale te dwa konflikty były ze sobą ściśle powiązane, mówi Ari Kelman, historyk z Penn State University i autor A Misplaced Massacre, nagrodzonej Bancroft Prize książki o Sand Creek.

Wojna secesyjna, jak zauważa, miała swoje korzenie w ekspansji na zachód i sporze o to, czy nowe terytoria mają dołączyć do narodu jako wolne czy niewolnicze stany. Niewolnictwo nie było jednak jedyną przeszkodą w swobodnym zasiedlaniu Zachodu przez białych; kolejną byli Indianie Równin, z których wielu stawiało zacięty opór przed wkraczaniem na ich ziemie.

DEC14_H99_SandCreek-map.jpg
Kiedy Służba Parku i przywódcy plemienni ścierali się o dokładne miejsce tragedii, Campbell doszedł do wniosku, że obaj mieli rację: masakra rozciągnęła się na obszarze 12,500 akrów. (Jamie Simon )

„Pamiętamy wojnę secesyjną jako wojnę o wyzwolenie, która uwolniła cztery miliony niewolników” – mówi Kelman. „Ale stała się ona również wojną podboju, aby zniszczyć i wywłaszczyć rdzennych Amerykanów”. Sand Creek, dodaje, „jest krwawym i w większości zapomnianym ogniwem” pomiędzy wojną secesyjną a wojnami Indian z Równin, które trwały przez 25 lat po Appomattox.

Jednym z powodów, dla których Sand Creek pozostaje mało znane jest jego geograficzne oddalenie. Miejsce to leży 170 mil na południowy wschód od Denver, w hrabstwie rolniczym, które nigdy nie podniosło się po klęsce suszy. Najbliższe miasto, Eads, jest kurczącą się społecznością liczącą około 600 osób, która może wystawić tylko sześcioosobową drużynę futbolową. Nieutwardzona, ośmiomilowa droga prowadząca do Sand Creek przecina prerię o krótkiej trawie, która wydaje się niemal pozbawiona cech charakterystycznych, poza kilkoma sztukami bydła i silosem zbożowym oddalonym o 30 mil w Kansas, widocznym w pogodne dni.

Historyczne miejsce oferuje również niewiele zabytków: centrum dla zwiedzających mieszczące się na razie w przyczepie, cmentarz indiański i pomnik na szczycie niskiego urwiska obok Sand Creek, wąskiego strumienia obrzeżonego wierzbami i drzewami bawełny. „W 1864 r. było tu bezdrzewnie, a potok był w większości suchy do końca listopada” – mówi Campbell, śledczy, który obecnie jest sezonowym strażnikiem w tym miejscu. Nie pozostał żaden ślad po wiosce ani po masakrze, poza kulami, fragmentami artylerii i innymi reliktami wykopanymi przez archeologów z dziesięcioleci nawiewanego przez wiatr brudu.

Podczas gdy widoczne dowody zbrodni są skąpe, „pula świadków”, jak nazywa ją Campbell, jest niezwykle duża. Indianie, którzy przeżyli, rysowali mapy ataku, malowali je na skórach łosi i opowiadali o masakrze swoim potomkom. Ale dla białych Amerykanów w tamtym czasie najbardziej obciążające zeznania pochodziły od żołnierzy, którzy nie tylko opisali masakrę, ale także wskazali na swojego dowódcę, postać większą niż życie, uważaną do tego czasu za bohatera wojennego i wschodzącą gwiazdę.

John Chivington miał 180 cm wzrostu, ważył ponad 200 funtów i używał swojego donośnego głosu w dobrym celu jako minister i zagorzały abolicjonista przed wojną secesyjną. Kiedy wybuchła wojna, zgłosił się na ochotnika do walki, a nie do wygłaszania kazań, prowadząc wojska Unii do zwycięstwa na przełęczy Glorieta w Nowym Meksyku nad siłami Konfederacji, które chciały przerwać szlaki handlowe i wtargnąć na pola złota w Kolorado.

Ta bitwa z 1862 roku – okrzyknięta później „Gettysburgiem Zachodu” – położyła kres zagrożeniu ze strony Rebelii i uczyniła Chivingtona pułkownikiem. Ale gdy oddziały z Kolorado ruszyły na wschód, by wziąć udział w bardziej aktywnych kampaniach, na słabo zasiedlonym terytorium nasilił się konflikt z Indianami. Napięcie osiągnęło szczyt latem 1864 roku, po zamordowaniu białej rodziny w pobliżu Denver, które to przestępstwo przypisywano wówczas najazdom Czejenów lub Arapaho. Gubernator terytorialny, John Evans, wezwał obywateli do „zabijania i niszczenia” wrogo nastawionych tubylców i zebrał nowy regiment, którym dowodził Chivington. Evans nakazał również „przyjaznym Indianom” szukać „bezpiecznych miejsc”, takich jak amerykańskie forty.

Wódz Czejenów, Czarny Czajnik, posłuchał tego wezwania. Znany jako rozjemca, on i sprzymierzeni wodzowie rozpoczęli rozmowy z białymi władzami, z których ostatnim był dowódca fortu, który powiedział Indianom, by pozostali w swoim obozie w Sand Creek, dopóki dowódca nie otrzyma dalszych rozkazów.

Ale gubernator Evans zamierzał „ukarać” wszystkich Indian tego regionu i miał chętnego do tego pałkarza w osobie Chivingtona, który miał nadzieję, że dalsza chwała wojskowa zapewni mu miejsce w Kongresie. Przez miesiące jego nowy regiment nie widział żadnych działań i stał się prześmiewczo znany jako „Bezkrwawa Trzecia”. Potem, na krótko przed upływem 100-dniowego terminu zaciągu, Chivington poprowadził około 700 ludzi na nocną wyprawę do Sand Creek.

„Dziś rano o świcie zaatakował wioskę Czejenów, liczącą 130 loży, od 900 do 1000 wojowników” – napisał Chivington do swojego przełożonego 29 listopada. Jego ludzie, jak twierdził, stoczyli wściekłą bitwę z dobrze uzbrojonymi i okopanymi przeciwnikami, zakończoną wielkim zwycięstwem: śmiercią kilku wodzów, „między 400 a 500 innymi Indianami” i „prawie unicestwieniem całego plemienia”.

Wiadomość ta została przyjęta z uznaniem, podobnie jak oddziały Chivingtona, które powróciły do Denver ze skalpami, które odcięły Indianom (niektóre z nich stały się rekwizytami w uroczystych lokalnych przedstawieniach). Ta makabryczna zabawa została jednak przerwana przez pojawienie się zupełnie innej historii. Jej głównym autorem był kpt. Silas Soule, wojujący abolicjonista i gorliwy wojownik, podobnie jak Chivington. Soule był jednak zbulwersowany atakiem na Sand Creek, który postrzegał jako zdradę pokojowo nastawionych Indian. Odmówił oddania strzału lub wydania rozkazu swoim ludziom, zamiast tego będąc świadkiem masakry i rejestrując ją w mrożących krew w żyłach szczegółach.

„Setki kobiet i dzieci zbliżały się do nas i padały na kolana prosząc o litość”, pisał, tylko po to, by zostać zastrzelonymi i „mieć wybite mózgi przez ludzi wyznających cywilizację”. Indianie nie walczyli z okopów, jak twierdził Chivington; uciekali w górę potoku i desperacko kopali w jego piaszczystych brzegach dla ochrony. Stamtąd niektórzy młodzi mężczyźni „bronili się tak dobrze, jak tylko mogli”, z kilkoma karabinami i łukami, aż zostali pokonani przez karabiny i haubice. Inni byli ścigani i zabijani, gdy uciekali przez Równiny.

Soule oszacował liczbę zabitych Indian na 200, z których wszyscy, z wyjątkiem 60, to kobiety i dzieci. Opowiedział również o tym, jak żołnierze nie tylko skalpowali zabitych, ale także odcinali „uszy i prywaty” wodzom. „Wycinano chrapy Squaws na trofea”. O przywództwie Chivingtona, Soule donosił: „Nie było żadnej organizacji wśród naszych oddziałów, byli doskonałym motłochem – każdy człowiek na swój własny hak”. Biorąc pod uwagę ten chaos, niektórzy z kilkunastu żołnierzy zabitych w Sand Creek zostali prawdopodobnie trafieni przyjacielskim ogniem.

Soule wysłał swoją depeszę do przychylnego mu majora. Porucznik na miejscu zdarzenia przesłał podobny raport. Kiedy te relacje dotarły do Waszyngtonu na początku 1865 roku, Kongres i wojsko rozpoczęły śledztwo. Chivington zeznał, że nie można było odróżnić pokojowo nastawionych tubylców od wrogo nastawionych i upierał się, że walczył z wojownikami, a nie z cywilami. Ale komisja Kongresu orzekła, że pułkownik „rozmyślnie zaplanował i dokonał ohydnej i nikczemnej masakry” oraz „zaskoczył i zamordował z zimną krwią” Indian, którzy „mieli wszelkie powody, by sądzić, że są pod ochroną”.

To, że władze w Waszyngtonie zwróciły uwagę na odległe Sand Creek było uderzające, szczególnie w czasie, gdy na Wschodzie wciąż szalała wojna domowa. Federalne potępienie militarnego okrucieństwa wobec Indian było równie niezwykłe. W traktacie zawartym jeszcze w tym samym roku rząd Stanów Zjednoczonych obiecał również zadośćuczynienie za „rażące i bezczelne zniewagi” popełnione w Sand Creek.

Chivington uniknął sądu wojennego, ponieważ wcześniej zrezygnował z wojska. Ale jego niegdyś obiecująca kariera dobiegła końca. Został raczej nomadem i nieudanym przedsiębiorcą niż kongresmenem. Soule, jego główny oskarżyciel, również zapłacił za swoją rolę w aferze. Wkrótce po złożeniu zeznań został zastrzelony na ulicy Denver przez napastników uważanych za współpracowników Chivingtona.

Kolejną ofiarą Sand Creek były resztki nadziei na pokój na Równinach. Czarny Czajnik, wódz Czejenów, który podniósł amerykańską flagę w daremnym geście przyjaźni, przeżył masakrę, zabierając z pola ciężko ranną żonę i wlokąc się na wschód przez zimowe równiny. W następnym roku, kontynuując swoje wysiłki na rzecz pokoju, podpisał traktat i osiedlił swoją bandę na ziemi rezerwatu w Oklahomie. Zginął tam w 1868 roku w kolejnej masakrze, tym razem pod wodzą George’a Armstronga Custera.

W międzyczasie wielu innych Indian uznało Sand Creek za ostateczny dowód, że pokój z białymi jest niemożliwy, a obietnice ochrony nic nie znaczą. Młodzi wojownicy Czejenów, zwani Psimi Żołnierzami, dołączyli do innych plemion Równin i rozpoczęli najazdy, które zabiły wielu osadników i sparaliżowały transport. W rezultacie, jak mówi historyk Ari Kelman, masakra w Sand Creek przyniosła efekt odwrotny do zamierzonego przez Chivingtona i jego sojuszników. Zamiast przyspieszyć pozbycie się Indian i otwarcie Równin dla białych, zjednoczyła podzielone wcześniej plemiona w potężną przeszkodę dla ekspansji.

Sand Creek i jego następstwa utrzymały naród w stanie wojny jeszcze długo po kapitulacji Południa. Żołnierze Unii, a także generałowie tacy jak Sherman i Sheridan, zostali przesunięci na zachód, by ujarzmić Indian z Równin. Kampania ta trwała pięć razy dłużej niż Wojna Secesyjna, aż do niesławnej masakry w Wounded Knee w 1890 roku, która całkowicie wygasiła opór.

„Sand Creek i Wounded Knee były podsumowaniem Wojen Indian Równin, które z kolei były ostatnim smutnym rozdziałem Wojny Secesyjnej” – mówi Kelman.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.