Dla Melissy, 29-letniej mieszkanki Tampy, happy hours wyglądają teraz zupełnie inaczej: Są częstsze, zaczynają się wcześniej, a ona często jest sama. Podczas gdy przed pandemią koronawirusa rzadko piła w domu bez towarzystwa, teraz uważa, że „desperackie czasy wymagają desperackich środków.”
I w tym sensie Melissa jest daleka od samotności.
Amerykanie objęci kwarantanną kupują dosłownie tony alkoholu: Dane z Nielsena pokazały, że sprzedaż alkoholu online skoczyła o 378 procent w tygodniu 11 kwietnia w stosunku do tego samego tygodnia w zeszłym roku. (Firma Drizly, zajmująca się dostarczaniem alkoholu, poinformowała, że do końca marca liczba jej klientów wzrosła o 1600 procent). Według Nielsena, w tygodniu 11 marca sprzedaż napojów alkoholowych wzrosła o 55 procent w porównaniu z tym samym okresem ubiegłego roku. I nie tylko kupujemy więcej: gromadzimy zapasy i kupujemy alkohol w ilościach hurtowych. (Oczywiście, te liczby nie mówią wszystkiego. Restauracje i bary są zamknięte – choć niektóre z nich dostarczają alkohol lub oferują usługę „to-go” – więc nasze zwyczaje zakupowe przeniosły się do innych miejsc).
„Czuje się, że to coś, co wszyscy robimy, bo to odwraca uwagę.”
Elizabeth, 29-letnia mieszkanka San Francisco, szacuje, że ona i jej narzeczony wydają teraz około 100 dolarów tygodniowo na alkohol. Podczas ostatniej wyprawy przywieźli pięć skrzynek piwa, butelkę Jägermeistera i butelkę bourbona – tę ostatnią wykorzystali do zrobienia hot toddies i mint juleps, po części, jak mówi Elizabeth, aby zrekompensować sobie randkowe wieczory, których brakuje im z powodu pandemii.
I podczas gdy wydawanie poważnych pieniędzy na koktajle z dziewczynami lub dzielenie się butelkami wina w słabo oświetlonej restauracji mogło nie podnieść brwi przed izolacją, wspólny aspekt społecznego picia chwilowo zniknął. Mamy więcej czasu i przestrzeni, by kontrolować nasze zachowanie, a picie w domu – i często picie w samotności – wyzwala w nas poczucie społecznego napiętnowania. W końcu, jak nas nauczono, picie nawet w nadmiarze jest działaniem społecznym, natomiast picie w samotności często jest powodem do niepokoju.
Maria, 26-latka mieszkająca w Denver, rozkoszowała się wieczorami na mieście z przyjaciółmi. „Jest tak wiele bardziej szczęśliwych uczuć związanych z wychodzeniem z przyjaciółmi i bar hopping”, mówi. „Kieliszek wina i oglądanie filmu w domu przez 12 nocy z rzędu to nie to samo”.
Samo picie też straciło swoją radość. „Jest w tym pewien automatyzm,” przyznaje Maria. „To jest prawie wbudowane w rutynę do tego punktu. Czuje się, że jest to coś, co wszyscy robimy, ponieważ jest to odwrócenie uwagi – bardzo tymczasowe odwrócenie uwagi od wszystkiego, z czym wszyscy mamy do czynienia na co dzień.”
Ludzie wciąż znajdują sposoby, aby pić społecznie, ale w zdrowej odległości. Bary organizują internetowe happy hours, podczas gdy spotkania Zoom z przyjaciółmi i współpracownikami mogą nie być kompletne bez koktajlu w ręku. (Elizabeth ma stałą, obfitującą w pina coladę happy hour Zoom z przyjaciółmi w każdą środę, a Jennifer, 34-letnia mieszkanka Cleveland, przyjęła zasadę, że ograniczy picie do czasu, gdy będzie mogła spotkać się z przyjaciółmi cyfrowo na Google Hangouts). Sąsiedzi wznoszą toasty za siebie nawzajem z bezpiecznych ganków lub schodów przeciwpożarowych, a wirtualne degustacje wina pojawiły się od Napa Valley po Miami. W każdym z tych scenariuszy ludzie mogą technicznie pić w samotności – ale piją razem.
Ale nasza własna wrażliwość wskazuje na ciemniejszą stronę picia w odosobnieniu. Prowadzący późny wieczór Conan O’Brien napisał ostatnio na Twitterze: „Czy możemy wszyscy zgodzić się na tymczasowe podniesienie poprzeczki dla tego, co uważa się za 'alkoholizm’?” – żart, który dotyka niewygodnej prawdy: niektórzy z nas piją nie tylko w samotności, ale i ciężej, w sposób, który może być niezdrowy.
Ludzie technicznie rzecz biorąc mogą pić sami – ale piją razem.
Elizabeth przyznaje, że wypija szklaneczkę whisky przed, a czasem po wizycie w sklepie spożywczym. Mówi, że to odciąża ją od stresującej wycieczki, ale nie jest to coś, co rozważałaby robić poza granicami koronawirusa. Maria wzięła kieliszek wina – ukryty w kubku Yeti na wynos – na spacer z psem. Był wczesny wieczór, a ona już piła. Zabranie ze sobą wina „było zabawną przygodą”, mówi, „ponieważ nie ma teraz żadnych innych emocji.”
Chociaż Christina, 36-letnia mieszkanka Charlotte, N.C., szacuje, że nie pije teraz więcej niż przed pandemią, konfrontacja z objętością, którą musiała wypić – w postaci pustych butelek po winie, które wyrzuca pod koniec tygodnia – spowodowała u niej przewartościowanie tego, ile chce pić teraz i w przyszłości. W barze lub restauracji „nie widzisz piętrzących się dowodów”, wyjaśnia.
W niedawnym sondażu przeprowadzonym wśród 3000 Amerykanów przez Alcohol.org, internetowe źródło informacji od dostawcy usług leczenia uzależnień American Addiction Centers, więcej niż jedna trzecia respondentów przyznała, że prawdopodobnie wypije więcej niż zwykle w samotności. (Jednak dr William Kerr, starszy naukowiec z Alcohol Research Group, powiedział ELLE.com, że niektórzy ludzie mogą pić, aby poradzić sobie z ogromnym emocjonalnym i ekonomicznym stresem związanym z pandemią, która kosztowała wielu ludzi utratę pracy, systemów wsparcia, a nawet życia bliskich.
Czasowe odcięcie od zdrowszych mechanizmów radzenia sobie z problemami – takich jak chodzenie na siłownię lub przytulanie się do mamy – może również prowadzić ludzi do picia, mówi Lisa Fucito, PhD, profesor nadzwyczajny psychiatrii w Yale School of Medicine. Jej zdaniem picie w samotności w domu nie jest z natury ryzykowne, o ile jest umiarkowane. (Centers for Disease Control and Prevention definiuje umiarkowane picie jako do jednego drinka dziennie dla kobiet i dwóch drinków dla mężczyzn). „Wiele osób piło w ten sposób przed pandemią” – zauważa. Fucito i Kerr zgadzają się, że to właśnie wyjście z tej umiarkowanej kategorii może być powodem do niepokoju.
Badania wykazały również, że kryzysy zwykle prowadzą do bardziej powszechnego używania i nadużywania alkoholu. Po wybuchu epidemii SARS w 2003 r. badanie wykazało, że pracownicy szpitali w Pekinie w Chinach mieli większe prawdopodobieństwo nadużywania alkoholu lub uzależnienia od niego trzy lata później, co było związane z kwarantanną lub ich pracą w miejscach wysokiego ryzyka. Inne badanie wykazało wysokie wskaźniki upijania się po latach wśród mieszkańców Manhattanu, osób udzielających pierwszej pomocy i innych osób, które znajdowały się w pobliżu miejsca ataków terrorystycznych z 11 września. Ta korelacja dotyczy również huraganu Katrina, gdzie badania wykazały, że osoby, które przeżyły, doświadczyły problemów związanych z piciem alkoholu w znacznie wyższym stopniu.
Dobrą wiadomością, według Fucito, jest to, że „większość osób, które zwiększyły spożycie alkoholu podczas pandemii, powinna być w stanie powrócić do niższych poziomów picia, kiedy społeczności otworzą się na nowo”, podobnie jak ludzie powracają do normalnych nawyków picia po wakacjach lub urlopie.
„Jest tylko tyle pracy, czytania, Netflixa i ćwiczeń, ile mogę zrobić w ciągu jednego dnia.”
Inni będą musieli pracować ciężej, aby utrzymać swoje picie na bezpiecznym poziomie, teraz i w przyszłości.
„Picie w domu nie wiąże się z pewnymi ograniczeniami narzuconymi przez picie w barze lub restauracji”, mówi Fucito. „Bar lub restauracja nie są zamykane. Ludzie nie muszą się martwić o bezpieczny powrót do domu.” Będą też musieli liczyć się z tym, dlaczego piją. „Wiemy, że negatywne motywy – picie, aby poradzić sobie z nieprzyjemnymi uczuciami lub dostosować się do innych – wiążą się z większymi szkodami wyrządzonymi przez alkohol i ryzykiem rozwoju … problemu” – mówi. Podczas gdy spotkania grup wsparcia, takich jak Anonimowi Alkoholicy, przeniosły się do sieci, kwarantanna znacznie utrudniła uzależnionym dostęp do usług, których potrzebują, a istnieją doniesienia, że listy oczekujących na programy odwykowe są coraz dłuższe.
Ale na razie wielu ludzi jest skłonnych dać sobie przepustkę do rzeczy, których w przeciwnym razie nie zrobiliby, biorąc pod uwagę niezwykłe czasy, w których żyjemy. „Piję teraz więcej, ponieważ jest tylko tyle pracy, czytania, Netflix i ćwiczeń, które mogę zrobić w ciągu jednego dnia”, mówi Melissa. After all, we’re just doing the best we can.