Dla grudniowego numeru 5280, zastępca redaktora Lindsey Koehler spędziła kilka dni na Zachodnim Stoku w miasteczku Palisade, relacjonując „Fruits Of Their Labor”. Kawałek ten przygląda się jednemu szczególnie ikonicznemu aspektowi przemysłu rolniczego w Colorado o wartości 41 miliardów dolarów rocznie: Brzoskwinie z Palisade. Koehler skupia się na dwóch rodzinach – Talbotts i Clarks – które od dawna zarabiają na życie uprawiając brzoskwinie w Palisade. Jak pisze Koehler o pracy tych rodzin od pokoleń, „hodowla brzoskwiń nie jest dla osób o słabej konstytucji; wymaga rzadkiej kombinacji usposobienia hazardzisty i silnej etyki pracy.” Tutaj Koehler rozszerza nieco swoje doniesienia na temat regionu, który produkuje i ludzi, którzy dbają o najcenniejsze owoce Kolorado.
5280: Dlaczego warto napisać o Palisade i kultowych brzoskwiniach, które są tam uprawiane w grudniowym wydaniu Environment Issue?
Lindsey Koehler: Kiedy zaczęliśmy tworzyć koncepcję Environment Issue, spędziłam czas na zastanawianiu się, co sprawia, że związek Koloradyjczyków z otoczeniem jest inny niż mieszkańców innych stanów. Oczywiście, pomyślałam o górach – w końcu są one najbardziej oczywistym przykładem naturalnych darów naszego stanu – i o tym, jak przyciąga nas ich piękno i niezrównane możliwości rekreacji, jakie oferują. Ale w trakcie dalszych poszukiwań dowiedziałem się, że rolnictwo jest jednym z głównych czynników napędzających gospodarkę stanu. Dowiedziałem się również, że rolnictwo jest jednym z największych użytkowników zasobów naturalnych, takich jak woda. Wiedząc o tym, chciałem opowiedzieć historię o naszym przemyśle rolniczym i o tym, jak jest on związany z ziemią. Będąc fanem brzoskwiń z Kolorado i będąc w Palisade przy okazji innych historii, od razu pomyślałem o rolnikach z tej oszałamiającej, żyznej doliny na Zachodnim Stoku
Dla tych, którzy nie byli w miasteczku, a może zjechali z autostrady tylko po to, by zatrzymać się przy stoisku z owocami, czy mógłbyś opisać co nieco na temat tego, co sprawia, że Palisade jest szczególnie wyjątkowym miejscem?
Jeśli chodzi o samo piękno, niewiele miejsc rywalizuje z Palisade. Szeroka, meandrująca rzeka Kolorado przepływa przez zieloną Grand Valley, która jest otoczona z każdej strony przez strzeliste mezotydy. Na dnie doliny sady przenikają się wzajemnie, tworząc piękną patchworkową kołdrę gruszek, jabłek, moreli, wiśni, czereśni, winogron i brzoskwiń. Tak, tak, to miejsce jest wyjątkowe ze względu na swój wygląd, ale to lokalny mikroklimat – niezwykle umiarkowany obszar zasilany ciepłymi wiatrami zrywającymi się z mesy – sprawia, że Palisade jest tym, czym jest: owocowym koszykiem Kolorado.
W swoim artykule opisujesz, jak nawet najmniejsza czkawka z uprawą może być wystarczająca, aby zmusić niektórych rolników z Palisade do podjęcia drugiej pracy na sezon. Jak cienka jest granica między sukcesem a porażką dla niektórych z tych rodzin?
Pomysł, że biznes uprawy owoców jest prowadzony na ostrzu noża był stałym tematem podczas rozmów, które przeprowadziłem z rolnikami Palisade. Te rodziny – a większość z nich to firmy rodzinne – napotykają na wiele przeszkód w ciągu roku: między innymi wiosenne przymrozki, niszczące letnie wzorce pogodowe, problemy z siłą roboczą. Kiedy cały roczny dochód plantatora jest generowany w ciągu jednego trzymiesięcznego okresu, zniszczenie całej uprawy jest niczym innym jak katastrofą. W końcu, jak zapłacić rachunki, śliwki i sadzonki na następny rok, kupić nawóz, utrzymać personel, i płacić sobie, jeśli nie zarobić ani grosza w jedynym czasie w ciągu roku, że masz produkt do sprzedaży? Albo oszczędzasz na czarną godzinę, albo dostajesz pracę poza gospodarstwem, aby związać koniec z końcem do następnych zbiorów.
Pod koniec twojego artykułu jest jasne, że Dennis Clark, który oczywiście jest dumny ze swojej pracy, czuje się mocno związany z tym, co widzi jako brak zrozumienia wśród Amerykanów, skąd pochodzi ich żywność.
Jeszcze jedno lub dwa pokolenia temu, prawie każda osoba w Ameryce miała bezpośredni lub pośredni związek z przemysłem rolniczym. Dziś tylko około jeden procent Amerykanów utrzymuje się z rolnictwa. Ale chodzi o to, że wszyscy polegamy na tym przemyśle, aby wyżywić nasze rodziny. Wyobrażam sobie, że poglądy Clarka są bardziej skomplikowane niż mogę tu opisać i z pewnością nie chcę wypowiadać się w jego imieniu, ale wierzę, że Clark – i rolnicy tacy jak on – czują się pozbawieni wsparcia w swoich przedsięwzięciach. Czują, że większość Amerykanów nie rozumie, co trzeba zrobić, aby wykonywać swoją pracę i traktują swoje produkty jako coś oczywistego; czują, że rząd nadmiernie reguluje ich nonsensownymi i czasami kosztownymi przepisami; i czują, że ich branża nieustannie walczy o jakąś miarę szacunku ze strony otaczających ich społeczności. Myślę też, że Clark, w szczególności, czuje się odpowiedzialny za utrzymanie tego, co jego przodkowie zaczęli pod koniec XIX wieku tutaj, w Kolorado.
Czy zmiany klimatyczne wpłynęły na Palisade? Czy jest to coś, o czym myślą lub czym przejmują się tamtejsi rolnicy?
Kilku starych wyjadaczy, z którymi rozmawiałem, mówi, że anegdotycznie czują, że temperatury są dziś zimniejsze niż w latach 40-tych i 50-tych. Mówią, że w tamtych czasach konsekwentnie uzyskiwali dobre plony wiśni i moreli; dziś mówią, że są one rzadkie. Wyjaśniają również, że w tamtych czasach nie musieli używać maszyn wiatrowych do ochrony przed mrozem, a mimo to rzadko zdarzały się całkowicie zamarznięte uprawy. Jednak większość rolników, z którymi rozmawiałem, szczególnie martwi się o wodę. Zdecydowana większość wody w stanie Kolorado znajduje się na zachodnim stoku, ale duża jej część jest przesyłana do wschodniego stoku, gdzie mieszka większość ludności. Rolnicy są bardzo wrażliwi na punkcie mieszkańców miast, którzy zabierają całą wodę potrzebną do produkcji żywności w kraju.
W eseju w miesięczniku „Preserving Our Natural Heritage” John Fielder pisze: „Trzeba pamiętać, że nasze krajobrazy nie są statyczne, ale żywe, dynamiczne, pełne spokoju i wściekłości natury”. Zastanawiam się, co to oznacza dla miejsca takiego jak Palisade?
Mam nadzieję, że w nadchodzących dekadach uda nam się znaleźć równowagę pomiędzy ziemią uprawną a zagospodarowaniem terenu; mam nadzieję, że będziemy na tyle innowacyjni i rozważni, aby dowiedzieć się, jak zarządzać naszą wodą w sposób, który pozwoli nam ugasić pragnienie naszej populacji bez paraliżowania naszej ziemi uprawnej; mam nadzieję, że przypomnimy sobie, że ktoś musi uprawiać żywność, której potrzebujemy, aby się rozwijać, i że jest wielu Koloradyjczyków chętnych do wykonania tej pracy. Oczywiście, jak zawsze powtarzają plantatorzy brzoskwiń, nie mamy nad tym kontroli; kontrolę sprawuje Matka Natura. Jeśli jej furia zmieni klimat i sprawi, że stanie się on niegościnny dla upraw owoców, to tak się stanie bez względu na to, co zrobimy. Ale powiem wam, że będzie mi bardzo smutno, jeśli tak się stanie, bo nie ma to jak smak brzoskwini z Palisade.
Chris Outcalt jest zastępcą redaktora naczelnego 5280. Można go znaleźć na Twitterze @chrisoutcalt.