Tablica wróżbiarska z eksponatu „Świat jest związany tajemnymi węzłami – życie i twórczość Athanasiusa Kirchera, 1602 – 1680”. Museum of Jurassic Technology
Palms to mała, ale gęsto zaludniona dzielnica Los Angeles zagnieżdżona w szyku między dwiema przecinającymi się autostradami. W pobliżu granicy z Culver City, niedaleko In-N-Out Burger, znajduje się linia nijakich budynków komercyjnych wzdłuż Venice Boulevard, na które normalnie nie rzucilibyście okiem. Jeśli jednak to zrobisz, to jeden napis może przykuć twój wzrok: „Muzeum Techniki Jurajskiej”. Od czasu założenia tej instytucji przez Davida Hildebranda Wilsona trzy dekady temu – w tym roku obchodzi ona swoje 30. urodziny – ten automatycznie zniewalający paradoks nazwy wywołał u wielu osób podwójne zdziwienie. Front budynku wskazuje na kolejne ciekawostki, wyglądając jak front sklepu z Harry’ego Pottera z rzeźbioną kamienną fontanną i małymi wnękami, w których znajdują się artefakty z enigmatycznymi etykietami. A jeśli odważysz się przekroczyć próg, przekonasz się, że „Jurassic Technology” obejmuje więcej niż mógłbyś kiedykolwiek przypuszczać.
Fasada Muzeum Technologii Jurajskiej. Jennifer Bastian/Museum of Jurassic Technology
To prawie niemożliwe, aby opisać to miejsce w sposób zwięzły. Przewodniki po miastach zazwyczaj opisują ich lokalną ofertę jako „jedyną w swoim rodzaju”, ale rzadko można natknąć się na cel kulturalny, który ma tak mało współczesnych analogii. Z pewnością jest to najbardziej niedoceniane muzeum w Ameryce i najczęściej pomijane w Los Angeles, ale nawet nazywanie go „muzeum” rodzi własny zestaw pytań.
Skręć w prawo od kasy biletowej, a pierwszą rzeczą, jaką napotkasz, będzie model Arki Noego w skali 1:1. Naprzeciwko niego znajduje się szklana gablota z zachowanym okazem Megolaponera foetens, „cuchnącej mrówki z Kamerunu w zachodnio-środkowej Afryce”. Ekspozycja informuje zwiedzających, że mrówka ta żyje na dnie lasu przez prawie całe swoje życie, dopóki nie nawdycha się zarodników pewnego grzyba, które następnie przejmują kontrolę nad jej mózgiem, zmuszając ją do wspinania się na drzewo aż do śmierci. Grzyb wyrasta z ciała mrówki do momentu, gdy może uwolnić więcej zarodników, rozpoczynając proces od nowa. Na ekspozycji znajduje się model takiej mrówki na gałęzi, z której wystaje mały trzpień kapelusza grzyba.
Widok instalacji „Sny o ziemi i niebie – Ekstatyczna podróż Konstantego Ciołkowskiego.” Museum of Jurassic Technology
Mrówka cuchnąca nie jest prawdziwa, ale zdefiniowanie, co jest „prawdziwe”, a co nie jest tutaj, jest trudnym zadaniem. To zaprzecza wszystkiemu, czego nauczono nas oczekiwać od muzeum, nawet samej definicji tego słowa. Na ogół są to instytucje, które prezentują fakty. Można by się uspokoić, myśląc o Muzeum Techniki Jurajskiej jako o wyszukanej przestrzeni artystycznej, ale to podważyłoby niektóre z dość istotnych kwestii, które ma zamiar poruszyć na temat historii, sztuki, nauki i, co najważniejsze, ludzkiego postrzegania ich. Choć nie istnieje taki gatunek jak Megolaponera foetens, w rzeczywistości istnieją pasożytnicze grzyby, które zasadniczo kontrolują umysły mrówek i innych owadów. Muzeum jest fantastyczne, ale zawsze mniej oddalone od prawdy o naszej dziwnej planecie, niż mogłoby się wydawać.
Widok szczegółowy „Duck’s Breath” z eksponatu, „Tell the Bees…Belief, Knowledge and Hypersymbolic Cognition”. Museum of Jurassic Technology
Najlepszym sposobem myślenia o tej kolekcji dziwnych eksponatów jest przestrzeń, w której wszystkie mity, folklor, miejskie legendy i opowieści starych żon są doceniane za ich elementy prawdy. Lawrence Weschler opisuje muzeum w książce „Gabinet cudów pana Wilsona”, która była finalistą nagrody Pulitzera w 1996 roku, jako gigantycznych rozmiarów gabinet osobliwości. Wywodzący się z renesansu, przez setki lat europejscy zamożni ludzie trzymali takie gabinety (wtedy prywatne pokoje) pełne niezwykłych lub wyjątkowych przedmiotów. W epoce odkryć naukowych gabloty te pokazywały przedmioty, które nie były jeszcze w pełni zrozumiałe. Dziś ludzie mogą mieć pokusę, by sądzić, że rozumieją świat w stopniu niezbyt dalekim od doskonałości. Muzeum Wilsona podważa tę ideę, oferując alternatywne teorie na temat działania wszystkiego, od pamięci po medycynę.
Chociaż nie jest to duży budynek, jego dwa piętra są gęsto upakowane. W jednym z zakątków znajdują się przykłady mikro-rzeźb wyrytych z główek szpilek, ziaren ryżu i pestek owoców. W innym pokazane są przykłady ludzkich rogów. Jedna z sal poświęcona jest domowym sposobom leczenia powszechnych dolegliwości, takim jak jedzenie zdechłych myszy na grzance, aby powstrzymać moczenie nocne, czy wdychanie oddechu kaczki, aby wyleczyć pleśniawki. Jest też pokaz o radzieckich psach kosmicznych i inny o sztuce robienia figurek ze sznurka.
Widok instalacji 'Lives of Perfect Creatures – Dogs of the Soviet Space Program’ pokazanej obok organów pompowych. Muzeum Techniki Jurajskiej
Poruszanie się po Muzeum Techniki Jurajskiej jest jak przebywanie w obecności duchów, a może nawet poczucie, że jest się jednym z nich. Wnętrze jest pozbawione okien i utrzymywane w słabym oświetleniu, eksponaty stale wykazują lekki, nieziemski blask. Wiele eksponatów wyposażonych jest w staromodne telefony, które szepczą informacje do ucha. Są dioramy z soczewkami, które rzucają hologramy postaci ludzkich na ich krajobrazy. Na piętrze znajduje się teatr, w którym wyświetlane są filmy eksperymentalne własnej produkcji, a także rekonstrukcja gabinetu cara Mikołaja II, gdzie podawana jest herbata i ciasteczka. W budynku znajduje się ogród na świeżym powietrzu z gołębiami, gdzie czasem można spotkać muzykanta grającego na nyckelharpie. Krótko mówiąc, ta przestrzeń ma w sobie uspokajający, wszechogarniający, inny świat.
Sala Mikroskopii. Jennifer Bastian/Museum of Jurassic Technology
Kolekcja stereoradiografii kwiatów? Rzeczywiste prace prawdziwego pioniera rentgenografii Alberta G. Richardsa. Niekonwencjonalne teorie Geoffreya Sonnabenda na temat natury pamięci? Prawdopodobnie zmyślone. Radzieckie psy kosmiczne? Prawdziwe. Athanasius Kircher, niemiecki polimatyk, który twierdził, że zna się na wszystkich przedmiotach? Prawdziwy. Jego teorie na temat mechaniki Wszechświata? Nie do końca możliwe do zrealizowania. Tak jak David Wilson poświęcił dekady na przedstawianie tych historii, tak samo można stracić lata na ich badanie, jeśli nie jest się ostrożnym. O wiele lepiej jest po prostu zatracić się na chwilę w muzeum. Jest to żywy pomnik cytatu Hamleta o tym, że jest więcej rzeczy na niebie i ziemi, niż ktokolwiek z nas śmie sobie wyobrazić. I zbyt niewielu mogłoby sobie wyobrazić, że w tej małej dzielnicy Westside L.A. znajduje się instytucja tak zaskakująco osobliwa. Miejmy nadzieję, że w swoim 30-leciu Muzeum Techniki Jurajskiej stanie się trochę mniej przeoczonym dziwactwem.