Bee Dances

8.2 Reprezentacja

Z zastrzeżeniem pewnych zastrzeżeń, następujące stwierdzenie wydaje się nam wiarygodne. Mnóstwo organizmów posiada biologicznie kontrolowane mechanizmy, dla działania których idea informacji jest zrozumiała. Można powiedzieć, że są to systemy informacyjno-programowe. Gdybyśmy chcieli ograniczyć ideę relewancji do relewancji dla podmiotu poznającego, to możemy zdefiniować dla systemów informacyjno-programowych systemy, w których warunkiem istnienia informacji jest to, by była ona reprezentowana. Reprezentację przyjmujemy w sposób Millikana. Na przykład, 'entencje i myśli są reprezentacjami; tańce pszczół, choć są systemami informacyjno-programowymi’, nie są nimi. To, co czyni reprezentacje wyjątkowymi, to fakt, że gdy funkcjonują prawidłowo, ich odniesienia są identyfikowane.1 Z drugiej strony, „Von Frisch wiedział, o co chodzi w tańcach pszczół, ale jest mało prawdopodobne, by pszczoły wiedziały” .

Relevance-to przywodzi nam na myśl skompilowane programy i, przez rozszerzenie, skompilowane agendy. Pomyślmy o zapisanej w jakiejś logice procedurze obliczania wysokości podatku, jaki płaci obywatel. Po latach doświadczeń urząd skarbowy decyduje, że korzystne byłoby (oszczędność pracy i kosztów public relations), gdyby po prostu przyjmował wszystkie zeznania podatkowe, nigdy ich nie sprawdzając. Program zbierania podatków jest teraz skompilowany do zasadniczo stymulującego programu reagowania. (Oczywiście, władze muszą zadbać o to, by opinia publiczna nie wiedziała o tej kompilacji.)

Nie znamy żadnego w pełni zadowalającego sposobu na określenie à priori dolnej granicy relewancji zdefiniowanej dla niereprezentacyjnych systemów informacyjno-programowych. Być może brakuje nam tu ustalonego zbioru intuicji, gdyby to miało duże znaczenie. Pszczoła dostrzega jakiś nektar i wykonuje pszczeli taniec. Jej ruchy „mają pewien związek z lub są pewną funkcją kierunku (względem słońca), odległości, jakości i/lub ilości zauważonego nektaru”. . Pszczoły interpretatorki biorą informacje o tańcu pszczół na kierunek lotu, który odzwierciedla zaobserwowany taniec i miejsce występowania nektaru. To nie jest reprezentacja. Tańce pszczół (…) nie zawierają elementów denotatywnych, ponieważ pszczoły interpretatorki nie identyfikują referencji tych urządzeń, a jedynie odpowiednio na nie reagują”. Mimo to, moglibyśmy chcieć powiedzieć, że informacje zawarte w tańcu pszczół były istotne dla pszczół interpretatorów w odniesieniu do projektowania ich planów lotu. Jeśli tak, to pojęcie reprezentacji (i związane z nim pojęcie zmiany zdania) ustępuje teraz pojęciu właściwej reakcji, jak zasugerowano na zakończenie poprzedniej części. Należy zauważyć, że pojęcie reprezentacji-talk jest problematyczne dla semantyki informacyjnej na inne sposoby. Jeśli reprezentacje mają być elementami matryc przyczynowych, konieczne jest pytanie, czy ich status ontologiczny pozwala im na takie role. Jeśli reprezentacje są konkretne, można oczekiwać, że będą przyczynowo nieproblematyczne; ale to pozostawia nas z obowiązkiem określenia ich konkretności w sposób, który jest zgodny z ich reprezentacyjnym (i niosącym wartość prawdy) charakterem. Jeśli reprezentacje są abstrakcyjne, to wydaje się, że padłyby ofiarą Dylematu Benacerrafa. Jak bowiem abstrakcyjne byty mogą wchodzić w relacje przyczynowe? Krótka odpowiedź brzmi, że nie wiemy. Dłuższa odpowiedź wiązałaby się z odrzuceniem sugestii, że nie mogą. Rozwinięcie tej kwestii zostawiamy na inną okazję. (Ale zobacz Woods . Zobacz też .) Dylemat ten jest aprobująco dyskutowany np. przez . Opór wobec Dylematu, zob. .

Czy w takim razie powinniśmy zarezerwować pojęcie relewancji dla tych niereprezentacyjnych systemów informacyjno-programowych, które są również systemami biologicznymi? Temperatura w pokoju spada do 18 stopni C i termostat reaguje, każąc włączyć piec; i tak się dzieje. Czy ta informacja była istotna dla termostatu w odniesieniu do jego programu zarządzającego piecem? Mamy wątpliwości. Mimo to (jest to kwalifikacja wspomniana powyżej) nie chcemy tracić z oczu argumentu przeciwko uniwersalnemu reprezentacjonizmowi w przetwarzaniu poznawczym, pokrótce omówionego w sekcji 3.2.6. Jeśli argument za antyreprezentacjonizmem jest słuszny, pewne stany poznawcze są niereprezentacjonalne, a mimo to są także stanami, dla których relewancja jest pojęciem możliwym do zastosowania.

Jesteśmy skłonni sądzić, że lepiej powiedzieć, iż informacja jest istotna dla tego, co robi termostat, niż istotna dla niego. Ale nie jest jasne, co, nawet gdyby to była prawda, taka lepszość miałaby wykazać. Gdy dopuści się systemy termometr-termostat do rodziny relewancji, staje się bardzo trudno zablokować dopuszczalność jakiegokolwiek systemu przyczynowego. Każda transakcja przyczynowa jest interpretowalna informacyjno-teoretycznie, a każdy wynik przyczynowy może być interpretowany jako zaprogramowane wyjście z informacyjnego wejścia. Tak więc, przy silnym wietrze w Chicago (lub, co gorsza, w Lethbridge) konar łamie się i spada na ziemię. Nie będziemy chcieli powiedzieć, że wiatr był istotny dla konaru w odniesieniu do jego programu grawitacyjnego, ale możemy zgodzić się na stwierdzenie, że był istotny dla tego, co się stało. Nasza własna sugestia jest taka, abyśmy zarezerwowali idiom relewancji dla tych systemów przyczynowych, których informacyjno-teoretyczny opis wydaje się najbardziej naturalny i o znaczącej wartości wyjaśniającej. Nie pozwoli nam to na wytyczanie cienkich linii, ale pozwoli uchwycić wyraźne przypadki. Choć jest to w porządku, to jednak dość osobliwe jest mówienie o wietrze łamiącym konar i powodującym jego upadek jako o informacji istotnej dla konaru w odniesieniu do jego agendy grawitacyjnej; i z pewnością nie uzyskuje się, mówiąc w ten sposób, lepszego wyjaśnienia tego, co się wydarzyło.

Choć padający deszcz powoduje, że potok się podnosi, to trudno uznać za prawdopodobne, że jest to jedna z jego „Funkcji właściwych”. (Zobacz rozdział 10 poniżej.) Nieprzekonujące jest sugerowanie, że podnoszenie się potoków jest częścią wyjaśnienia, dlaczego, historycznie rzecz biorąc, deszcz pada. Widzimy teraz przynajmniej pewną zgodność z naszym poprzednim, przybliżonym kryterium; relewancja jest definiowalna dla systemów przyczynowych, których informacyjno-teoretyczny opis jest zarówno naturalny, jak i użyteczny wyjaśniająco. Nie udajemy jednak, że znaleźliśmy dokładne rozwiązanie problemu odcięcia relewancji od przypisywalności.

Rozmyślny charakter agend jest czasami problematyczny. Wszelkiego rodzaju rzeczy skłaniają naszego agenta do wykonywania wszelkiego rodzaju kognitywnie kompetentnych procedur bez oczywistości, że gdziekolwiek na scenie istnieje antecedentnie zorganizowana agenda poszukująca zamknięcia. Sara mówi: „Sól, proszę”, a Harry podaje sól. Wypowiedź Sary była istotna dla tego, co zrobił Harry, i dla tego, co miał w głowie, gdy to robił, ale jaką agendę Harry’ego zamknęła jego odpowiedź? Albo, spoglądając przez okno, Harry zauważa, że zaczyna kropić. Wybiega na zewnątrz i zdejmuje ubrania z wieszaka. Można by przypuszczać, że podmioty poznające są w posiadaniu stałych agend, które w przeważającej części są ukryte i niewyartykułowane, a ich zaawansowanie przejawia się w reakcjach na istotne informacje. Pewne wsparcie dla takiego przypuszczenia można znaleźć w późniejszej samoocenie. O co ci chodziło?”, pyta Sara. 'Chciałem zdążyć z ubraniami przed deszczem’. To prawda, pojęcie agendy nieco blednie w takich kontekstach, ale chyba nie bardziej niż pojęcie decyzji.

Inne wyjaśnienia zmierzają w innych kierunkach. Zamiast postulować stałe i w dużej mierze ukryte agendy międzyludzkiego szczęścia i domowego porządku (i stałe agendy do przetwarzania informacji, przyjdź do tego) możemy zrezygnować z takiego gadania na podstawie tego, że w każdym przypadku rzekome agendy są po prostu odczytywane z kontekstu odpowiedniej rzeczy do zrobienia. Ponieważ Harry’emu wypadało uratować ubrania, zakładamy dla niego ukrytą agendę w tym właśnie celu. Ale tutaj, można by argumentować, bardziej centralnym pojęciem, które wyjaśnia znaczenie informacji, które zaczęły się rozsypywać, jest to, że Harry na nie zareagował (i być może, że ta reakcja była odpowiednia). Być może agendy nie muszą wchodzić w takie historie; być może można je ominąć bez ponoszenia kosztów. Jeśli tak jest, to wydaje się, że wystarczy zredukowane pojęcie przyczynowości: Byłem istotny dla X w takim stopniu, w jakim wpłynąłem na X w sposób, który doprowadził do spełnienia warunków adekwatności odpowiedzi.

Tak czy inaczej, relewantność pozostaje przyczynowa i pozostaje definiowalna poprzez trójki, choć z pewnością są to (nieco) różne trójki: jeśli opowiemy się za domniemaniem ukrytej agendy, wówczas relewancja jest, jak poprzednio, definiowalna dla uporządkowanej trójki

I,X,A

Jeśli opowiemy się za drugim podejściem, agendy wypadają z analizy, ale zostają zastąpione przez reakcje na bodźce, powracając w ten sposób do idei skompilowanego programu

IXR

Można by zaproponować, że druga trójka jest bardziej ogólna, być może także bardziej podstawowa z tych dwóch. Bo agendy są zaawansowane lub zamknięte zawsze i tylko na podstawie jakiejś odpowiedzi na odpowiednie informacje. Czy nie powinniśmy zatem porzucić podejścia mniej ogólnego na rzecz bardziej ogólnego? Jedną z możliwości jest oczywiście to, że to bardziej ogólne jest zbyt ogólne, jak wtedy, gdy R brzmi „Przestań zawracać mi głowę nieistotnymi informacjami!”. Chcemy więc przeciwstawić się tej linii myślenia. Jego obietnica ekonomii jest fałszywa. Albo raczej jest zbyt oszczędna w połowie. Kosztuje nas nasz teoretyczny zakup istotności. Istnieje pewnego rodzaju oszczędność związana z asymilowaniem zamknięcia agendy z adekwatnością odpowiedzi (lub promowaniem skompilowanej agendy). Biorąc to pod uwagę, wydaje się, że możemy obejść się bez milczących agend. Ale milczące agendy nie są niczym, czym należałoby się przejmować, nie zważając na to, że stanowią wyzwanie dla teoretycznego rozumienia. Widzimy je w tej samej łodzi, co wiedzę milczącą, pamięć głęboką i tym podobne. Omawiana propozycja oszczędza nam przystępnych kosztów, ale nie jest to główna rzecz, która jest w niej zła.

Jest to szczególnie szkodliwe ustępstwo, ta asymilacja relewancji jako informacji, która zamyka agendy na relewancję jako informację wywołującą odpowiednią reakcję. Bo czyż agenda relewancji nie jest teraz pozbawiona swojego centralnego miejsca w teorii? Czy nie powinniśmy zamiast tego mówić o relewancji odpowiedzi? Będzie to zależało od ostrości nierówności między tymi dwiema teoriami. Prawda jest taka, że nie znamy odpowiedzi na to pytanie. Nie wiemy tego, ponieważ nie wiemy, na przykład, czy idea odpowiedniej odpowiedzi zawiera w sobie ideę agendy. Jeśli „agenda” miałaby szeroki zakres swobody, mogłoby się okazać, że stosowność odpowiedzi dla systemu jest zawsze kwestią stopnia zamknięcia (jednej lub drugiej) jego agendy. Niewiedza to jedna rzecz. Domyślanie się to inna sprawa. Być może właściwe odpowiedzi są agendami, które zostały skompilowane, czy to przez konwencję, czy przez ewolucję, z powodu ograniczonych zasobów. W każdym razie, pod warunkiem, że jesteśmy tolerancyjni wobec milczących agend, i pamiętając, że nie wykluczyliśmy jeszcze, jeśli kiedykolwiek to zrobimy, dość ogólnego i abstrakcyjnego pojęcia właściwej agendy, przychodzi nam na myśl pewna strategia.

Możemy przyjąć za pewnik, że każdy rachunek stosowności odpowiedzi, który wykorzystuje ideę milczących agend zaawansowanych w spełnianiu warunków, które intuicyjnie liczą się jako odpowiednio responsywne, jest rachunkiem, który wykorzystuje ideę agendy dla rozwiązłych celów. Jeśli zostanie to przyznane, konieczne jest określenie dla pary odpowiednia odpowiedź, zaawansowana agenda principium divisionis, które rezerwuje relację relewancji jako cechę zaawansowanych agend, a nie odpowiednich odpowiedzi.

Kuszące jest myślenie, że niezależnie od tego, co jeszcze z tym zrobimy, nierówność pomiędzy naszymi dwoma pojęciami nie powinna przewyższać nierówności pomiędzy systemami przetwarzania informacji a agentami poznawczymi. Właściwość odpowiedzi jest definiowalna dla każdego procesora informacji. Zaawansowanie lub zamknięcie agendy możemy zarezerwować dla procesorów informacji, które są również agentami poznawczymi.

Rysunek 8.1 jest w porządku pod warunkiem, że mamy niezależnie akceptowalne principium divisionis dla rozróżnienia pomiędzy agentami kognitywnymi i niekognitywnymi. Nacisk na to niedoszłe rozróżnienie jest znaczny, choćby dlatego, że wydaje się, że nie ma gdzie szukać wiarygodnego principium. Ostatnio rozważano rozróżnienie między cyfryzującymi i niecyfryzującymi procesorami informacji, ale najwyraźniej bezskutecznie. Byłoby więc dobrze porzucić naszą wcześniejszą kawalerię, która umieszczała pojęcie kognitywnej dyskryminacji w uścisku cyfryzacji. Teraz mamy powód, by zniechęcać do takiej swobody, ponieważ chcemy zachować rozróżnienie między istotnością dla i istotnością do, a także związaną z tym różnicę między adekwatnością odpowiedzi i zaawansowaniem agendy.

Rysunek 8.1.

Istnieje intuicja dotycząca takich rzeczy. Dobrze by było, gdybyśmy ją spieniężyli. Przewiduje ona, że przynajmniej dobrą częścią opowieści o tym, dlaczego Harry jest kognitywnym agentem – nieważne, że często jest głupim dupkiem – a magnetowid Harry’ego nie, jest to, że Harry ma przekonania, a jego magnetowid nie, i nie może. Jeśli chodzi o spieniężanie intuicji, można osiągnąć pewną oszczędność, jeśli pozostaniemy przy ramach semantyki informacyjnej; choć będzie to wymagało od nas, że tak powiem, zadowolenia się połową intuicji. Fałszywe przekonania i, bardziej ogólnie, dezinformacja są poważnymi problemami dla semantyki informacyjnej. Będziemy mieli okazję, poniżej, mówić o tym dalej. Na razie wystarczy przeciąć naszą intuicję na pół i zadowolić się tą połową, z którą semantyka informacyjna może sobie w wiarygodny sposób poradzić. Zastąpimy więc Przypuszczenie 7.2 o agencji poznawczej przez

♡ Definicja 8.1 (Agencja poznawcza) X jest agentem poznawczym, jeśliX jest procesorem informacji zdolnym do przekonań. (Definicja 8.1 jest zachowana w modelu formalnym, widzianym w rozdziale 15.1.)

Jeżeli będziemy trzymać się Dretske’go, możemy podać opis prawdziwego przekonania. Fałszywe przekonanie jest problemem dla Dretske’go. Zastrzegamy sobie rozważenie tego problemu do rozdziału 9. Prawdziwe przekonanie jest na teraz. Prawdziwe przekonanie przywołuje do gry ideę cyfryzacji. Rozważmy sygnał S niosący informację w formie cyfrowej. S niesie tę informację w postaci that-p, na przykład, że a jest F. Kiedy S niesie informację w postaci cyfrowej przy jakiejś okazji, jest to semantyczna zawartość S przy tej okazji. Biorąc pod uwagę, że posiadanie przez S informacji, że-p wymaga, aby-p było tym przypadkiem, możemy utożsamiać prawdziwe przekonania z zawartością semantyczną.2 Na pierwszy rzut oka i abstrahując od problemu uwzględniania fałszywych przekonań, wygląda na to, że to nam wystarczy. Przypomnijmy, że głównym zadaniem sekcji 7.3 poprzedniego rozdziału było zabezpieczenie pojęcia przekonania i pojęcia warunków prawdy w taki sposób, że dla pewnych typów informacji i pewnych typów procesorów informacji, informacja może być przetwarzana w sposób, który kwalifikuje się do przekonania i w sposób, który kwalifikuje się do spełnienia lub naruszenia warunków prawdy. Ogólnym ograniczeniem było to, że gdy informacja jest przetwarzana w taki sposób, nie należy zakładać, że ma miejsce manipulacja symbolami, nie należy zakładać, że procesor informacji jest semantycznym manipulatorem, gdy posiada przekonania. Dwuznaczności związane z pojęciem „semantyczny” mogą sprawiać wrażenie, że kiedy Dretske przypisuje treści semantyczne stanom procesorów informacji, zakłada on, że manipulowana jest informacja językowa. W rzeczywistości nie zakłada on tego, ani nie musi zakładać. Semantyczna” odnosi się tutaj do tego, dzięki czemu informacja kwalifikuje się jako przekonanie. Jest to struktura insynuowana przez Quine’owski „zwornik umysłowości”, „klauzulę treściową that-p”. Nie wiemy, czym jest ta struktura tworząca informację. Wątpimy, by ktokolwiek wiedział w tej chwili. To sprawia, że jest możliwe, iż mylimy się sądząc, że poznanie nie jest centralnie sprawą językową. Ale tak właśnie myślimy, a użycie przez Dretskego słowa „semantyczny” w znaczeniu „treść semantyczna” nie jest zniechęceniem do tego pomysłu. Fałszywe przekonania są inną rzeczą, jak zobaczymy, i same w sobie stanowią istotne zniechęcenie.

Istnieją pewne powody, by polubić to podejście. Sprawia, że przekonanie staje się centralnym pojęciem i zasadą organizującą naszą teorię. Wprowadza ideę przekonania do pracy w przyjemnie efektywny sposób. Przekonanie reguluje definicje pomiędzy kognitywną i kognitywną agencją; pomiędzy wyprzedzeniem agendy i adekwatnością odpowiedzi; pomiędzy trafnością-dla i trafnością-do; oraz, jak teraz widzimy, pomiędzy atrybucjami agendy-posiadania, które są naturalne i mają wartość wyjaśniającą, a tymi, które nie są i nie mają.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.