From a salary cap standpoint, the Broncos roster is built for success

By and large, the majority of one NFL roster is indistinguishable from the next. Jest od 40 do 45 zawodników, którzy są w zasadzie tacy sami w każdej drużynie. Są utalentowani, żeby być pewnym.

Mała grupa zawodników, którzy należą do tej kategorii, stanowi różnicę między drużynami, które walczą o mistrzostwo, a tymi, które patrzą w górę z piwnicy. Każda drużyna ma swoje „gwiazdy”, ale to nie znaczy, że wszystkie są takie same.

Jak ta wybrana grupa jest złożona, robi różnicę na świecie. Jeśli jest to utalentowany, zmotywowany, zainspirowany trzon graczy, drużyna będzie całkiem dobra. Jeśli natomiast jest to banda primadonn, malkontentów i awanturników, będzie miała problemy ze znalezieniem sukcesu.

Typowo rzecz ujmując, te gwiazdy są również najwyżej opłacanymi graczami w zespole. To właśnie z nimi podpisano wielkie kontrakty, będące zarówno oznaką ich talentu, jak i miarą oczekiwań wobec nich.

W sporcie z salary-cap, jakim jest NFL, to, kogo dana firma zdecyduje się umieścić w tej grupie, ma kluczowe znaczenie. Zazwyczaj aż 50 procent miejsca w czapce drużyny jest przydzielane ośmiu lub dziesięciu najlepiej opłacanym zawodnikom. W rezultacie, wszyscy inni są wymienni; to banda facetów zarabiających na poziomie lub blisko ligowego minimum dla swojej pozycji i doświadczenia.

Jeśli więc zespół popełni błąd i zainwestuje w niewłaściwych zawodników, może być im bardzo trudno się z tego wycofać. O ile z niedouków nie wyłoni się gwiazda, złe kontrakty ostatecznie pogrążą drużynę.

Nie jesteś przekonany? Spójrzcie na zeszłorocznych uczestników Super Bowl.

Chiefs przeznaczyli miejsce w salary-cap na takich zawodników jak Travis Kelce, Eric Fisher, Frank Clark, Mitchell Schwartz, Tyrann Mathieu i Patrick Mahomes; wszyscy byli w pierwszej dziesiątce Kansas City. Tymczasem 49ers zainwestowali w Jimmy’ego Garoppolo, Dee Forda, Richarda Shermana, Joe Staleya, Joey’a Bosę i Arika Armsteada.

Kansas City i San Francisco wydały pieniądze na kluczowe pozycje. I dostały od tych graczy świetną produkcję. W konsekwencji cieszyli się sporym sukcesem.

Kontrastuj to z zeszłorocznymi Broncos. W 2019 roku Denver zainwestowało w Vona Millera, Chrisa Harrisa Jr, Dereka Wolfe’a, Rona Leary’ego, Ja’Wuana Jamesa, Bryce’a Callahana, Bradleya Chubba, Kareema Jacksona, Todda Davisa i Joe Flacco. Heck, Case Keenum liczył więcej przeciwko Denver’s salary cap w zeszłym sezonie niż wszyscy, ale sześciu graczy.

Czy to jakieś zaskoczenie, że Broncos przegapili playoffy w czwartym sezonie z rzędu?

Miller i Harris mieli słabe lata, Wolfe i Leary stracili czas z powodu kontuzji, James i Callahan w zasadzie nie grali, Chubb doznał kontuzji na początku sezonu, Jackson został zawieszony na dwa ostatnie mecze sezonu, Davis był w dużej mierze nieskuteczny, a Flacco był okropny, zanim wylądował na rezerwie.

Przy takich wynikach, to niesamowite, że Denver udało się wyciągnąć rekord 7-9. Wyjaśnia to również, dlaczego byli 3-8, zanim debiutant, rozgrywający Drew Lock, wykopał ich z kolejnego głębokiego dołka.

Patrząc w przyszłość do 2020 roku, Broncos nie mogą liczyć na to, że ich młody signal caller znów ich uratuje. Będą potrzebowali, aby ich największe inwestycje się sprawdziły. I jedno spojrzenie na ich top-10 zobowiązań salary-cap sugeruje, że jest to możliwe.

Teraz, gdy największe wydatki w wolnej agenturze są podpisane, przypieczętowane i dostarczone, finansowa część rosteru Denver jest w zasadzie odwzorowana. Wyraźnie widać, na kogo liczy franczyza w 2020 roku.

Aby odnieść sukces w przyszłym sezonie, Broncos będą potrzebowali mocnych występów większości z tych graczy: Miller, Jackson, A.J. Bouye, James, Jurrell Casey, Justin Simmons, Graham Glasgow, Chubb, Melvin Gordon i Callahan.

Największymi znakami zapytania wśród tej grupy są James i Callahan, po prostu ze względu na obawy o zdrowie. Melvin Gordon jest również trochę tajemnicą, wychodząc z przegranego sezonu z Chargers, który dostał się z toru z jego holdout.

Ale reszta grupy jest solidna. Nikt nie oczekuje, że Miller będzie miał kolejny sezon w dół. Jackson był świetny w meczach, w których grał w poprzednim sezonie. Bouye i Casey powinni kontynuować występy na poziomie Pro Bowl. Simmons to wschodząca gwiazda. Glasgow jest definicją stabilności i solidności. A Chubb powinien odbić się od swojej kontuzji.

Nie jest to idealne top 10, w żadnym wypadku. Jest tam kilka ryzykownych zagrań, które muszą się opłacić. Ale jest też wystarczająco dużo znanych towarów, gwiazd, które grają na wysokim poziomie co tydzień, że Broncos dali sobie szansę.

Plus, Denver korzysta z faktu, że mają kluczowych współpracowników, którzy nie są w pierwszej dziesiątce. Gracze tacy jak Lock, Courtland Sutton, Noah Fant, Dalton Risner i Phillip Lindsay mogą wypełnić pustkę, jeśli jakiś gracz za duże pieniądze lub dwa się wyślizgnie, biorąc pod uwagę, że wszyscy oni są względnymi okazjami, wciąż grając na kontraktach debiutantów.

Innymi słowy, John Elway zbudował spis, który ma szansę na rywalizację. Ma grupę gwiazd, które powinny być w stanie sprostać swoim kontraktom, a jednocześnie może pochwalić się obsadą okazji, które zapewniają więcej marginesu błędu niż większość drużyn posiada.

W ciągu ostatnich czterech sezonów Broncos nie mogli tego powiedzieć. Ale zmierzając do 2020 roku, w końcu zbudowali roster, który ma potencjał na playoffy.

Follow @jamesmerilatt

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.