Spotkanie z prawnukiem wielkiego, wspaniałego przyrodnika Karola Darwina wymaga całkowitego zanurzenia się w australijskiej przyrodzie. Pierwszym krokiem jest zlokalizowanie miejsca zamieszkania Chrisa Darwina, ukrytego u podnóża rozległego, surowego labiryntu wąwozów i dolin zwanego Górami Błękitnymi. Z sennej wioski Glenbrook, wąska, brukowana droga schodzi w dół do bujnego lasu eukaliptusowego, gdzie, samotnie, nie licząc ptaków, dostrzegłem maleńką skrzynkę pocztową. Powoli ruszyłem wypożyczonym samochodem w dół pochyłego podjazdu, otoczonego surowymi wychodniami piaskowca, zastanawiając się, jak uda mi się zawrócić, jeśli okaże się, że to zły adres. Podjazd w końcu się skończył, ku mojej uldze, przy ceglanym domu niemal pochłoniętym przez liście. Za tym punktem rozciągał się ciąg rezerwatów przyrody i parków narodowych – 2,5 miliona akrów dziewiczego buszu, zaledwie 40 mil na zachód od Sydney.
Darwin wyszedł zza drzwi, aby przywitać mnie serdecznym uściskiem dłoni wraz z dwoma chłopcami o kręconych włosach. Chudy, 53-letni Chris jest o wiele bardziej ekscentrycznym Anglikiem niż jego trzeźwy przodek Karol. Zupełnie boso, w karmazynowym krawacie z motywem ptaków i bryczesach podtrzymywanych przez czerwone szelki – tolkienowska postać w mufti, tak jakby mieszkający w lesie czarodziej Radagast Brązowy poszedł do Oxfordu.
„Pójdziemy do lasu deszczowego?” zapytał Darwin w swoim kultywowanym akcencie, gdy jego synowie zwisali z jego ramion w kuchni. „Myślę, że musimy tam naprawdę porozmawiać o Karolu Darwinie. On uwielbiał lasy deszczowe. Mówił, że pozostawił go odurzonego zachwytem.”
„Chodźmy do winorośli!” zawołał 9-letni Erasmus.
„Nie, do wodopoju!” – zaświergotał Monty, lat 7.
Zanim mogliśmy wyruszyć, Darwin nalegał, byśmy spakowali gorącą herbatę i świąteczne ciasto jako prowiant. Wkrótce potykałem się na stromej polnej ścieżce, balansując z parującym kubkiem w jednej ręce i talerzem w drugiej, gdy olśniewające australijskie światło migotało wśród drzew. Promienie oświetliły podłogę lasu deszczowego, soczysty dywan z rodzimych paproci i grzybów. Pnącza o sugestywnych nazwach, takich jak „wonga wonga” i „wombat berry”, wiły się w górę wokół pni.
„Uważaj na to gniazdo skaczącego jacka!” śmiał się Darwin, kiwając głową na rojący się kopiec mrówek. „One dają niezłe żądło”. Po powolnym i (dla mnie) niepewnym zejściu, dotarliśmy do naturalnego basenu jak czarne lustro w ziemi. Przycupnęliśmy na omszałych skałach i spróbowaliśmy porannej herbaty, podczas gdy chłopcy ryczeli jak dzicy, rzucając głazy do wody, aby nas ochlapać, Chris cały czas uśmiechał się pobłażliwie.
Istnieje satysfakcjonująca logika historyczna w fakcie, że jeden z najbardziej energicznie czczących naturę 250-odd bezpośrednich potomków Karola Darwina – człowiek, który porzucił udaną karierę w reklamie w Londynie, aby zostać przewodnikiem wspinaczkowym i działaczem na rzecz środowiska, nie mówiąc już o tym, że jest ekspertem od życia swojego przodka – skończył mieszkając w tej szczególnej części Antypodów. „Karol Darwin uważał Góry Błękitne za najpiękniejszą część Australii” – powiedział Chris, spoglądając na egzotyczną zieleń, gęstą od drzew iglastych, sasafrów i błyszczących zielonych liści lilly pilly. „I oczywiście ja też”.
Niewielu nie-Australijczyków jest nawet świadomych, że 26-letni Charles odwiedził kontynent na początku 1836 roku podczas swojej podróży dookoła świata na statku HMS Beagle. Świeżo upieczony absolwent Cambridge został zaproszony na statek Beagle z powodu swojej pasji do historii naturalnej, a kiedy przybył do Australii, po podróży wokół przylądka Horn i wzdłuż południowoamerykańskiego wybrzeża Pacyfiku, jego radykalne idee były jeszcze nieuformowane. W rzeczywistości młody Charles był przygotowywany do kariery duchownej. Jak to było w jego zwyczaju, zbierał w Australii okazy, które następnie zabierał do Londynu, by przez kolejne dziesięciolecia prowadzić dalsze badania.
Najważniejsza była 11-dniowa przygoda Darwina w Górach Błękitnych, która zapoczątkowała jego myślenie o ewolucji, jak wykazali historycy na podstawie jego dziennika, listów i notatek terenowych. Wizyta ta okazała się równie wpływowa dla jego ścieżki do O pochodzeniu gatunków, opublikowanej 23 lata później, jak jego kanoniczne badania Wysp Galapagos.
„Kiedy byłem dzieckiem, mój ojciec nauczył mnie wszystkiego o wizycie Charlesa Darwina tutaj”, powiedział Chris. „Nasza rodzina zawsze postrzegała go jako postać bardzo romantyczną, a Australia była jednym z tych wspaniałych egzotycznych miejsc, do których się udał. Lubiliśmy sobie wyobrażać go na koniu, jadącego przez letnią falę upałów, odkrywającego cudowne rzeczy.”
W czasie tej wycieczki w 1836 roku Darwin był zdziwiony dziwną fauną i florą Australii, w tym kaczodziobym platfusem – futrzastym, półwodnym ssakiem, którego wygląd jest tak dziwaczny, że brytyjscy biolodzy myśleli, że pierwsze okazy wysłane do Londynu były oszustwem, sfabrykowanym z różnych zwierząt. Darwin miał możliwość obserwowania go w jego naturalnym środowisku, co zachwiało jego religijnymi założeniami. „Od najmłodszych lat opowiadano nam o 'momencie platypusa’, który był dla Darwina prawdziwą epifanią” – powiedział Chris. Chociaż dojście do jego wniosków zajęło dwie dekady, nasiona jego rewolucyjnych teorii na temat doboru naturalnego zostały zasiane zaledwie kilka mil od miejsca, w którym Chris teraz mieszkał.
„To tutaj Karol Darwin po raz pierwszy zakwestionował kreacjonizm” – powiedział nagle Chris, między łykami herbaty. „W zasadzie wyszedł z szafy.”
***
Kiedy 12 stycznia 1836 roku dziesięciogunowy żaglowiec HMS Beagle zawinął do błyszczącego portu w Sydney, przed lekkim porannym powietrzem, według jego dzienników, Darwin był w delikatnym nastroju. Podróż trwała już cztery lata, dwa razy dłużej niż się spodziewał, a on sam cierpiał na chorobę morską przez cały Pacyfik. Tęsknił też za domem i był zakochany, dowiedziawszy się niedawno, że jego nastoletnia ukochana, Fanny Owen, poślubiła innego. Mimo to bardzo chciał poznać nową brytyjską placówkę, która została założona jako kolonia więzienna zaledwie 48 lat wcześniej: „Wszyscy na pokładzie cieszymy się na Sydney, jak na małą Anglię” – napisał.
Jego optymizm został zachwiany przez pierwsze spojrzenie na australijski krajobraz, który cierpiał z powodu przedłużającej się suszy. Pomimo imponujących piaskowcowych klifów, znalazł busz wokół Sydney Harbor składający się z „cienkich zarośli (które) wróżyły sterylność”. Co gorsza, na załogę Beagle’a nie czekały żadne listy. „Nikt z was w domu nie może sobie wyobrazić, jaki to smutek” – napisał żałośnie do swojej siostry Susan. „Czuję się bardzo skłonny, aby usiąść & mieć dobry płacz”. Darwin rozchmurzył się nieco podczas spaceru po Sydney, które szczyciło się populacją 23 tysięcy, teraz w większości wolnych osadników. „Moim pierwszym uczuciem było pogratulowanie sobie, że urodziłem się Anglikiem”, napisał w swoim dzienniku, podziwiając sklepy pełne modnych towarów, powozy z wykwintną służbą i wspaniałe rezydencje (chociaż było tam raczej zbyt wiele pubów jak na jego gust). Widoczny przemysł stanowił przyjemny kontrast dla zepsucia dużo starszych kolonii hiszpańskich w Ameryce Południowej. Przez kilka następnych dni niepokoił go demokratyczny charakter kolonii. Jako potomek angielskiej klasy rządzącej, z niepokojem zauważył, że byli skazańcy, po odbyciu kary więzienia, prosperują teraz w biznesie i otwarcie „cieszą się bogactwem.”
Aby zagłębić się w swoje studia przyrodnicze, Darwin postanowił udać się w pobliskie Góry Błękitne, gdzie tajemnicze gatunki (wiele z nich było już znanych wśród brytyjskiej społeczności naukowej) kwitły w geologicznie unikalnym otoczeniu. Wynajął przewodnika (którego nazwisko zaginęło) i dwa konie. Autostrada została wytyczona przez ten surowy krajobraz dwie dekady wcześniej, ale nadal było ciężko. Mijał gangi skazańców pod strażą czerwonych kurtek, a także grupę aborygenów, którzy za szylinga rzucali włóczniami „dla mojej rozrywki”. Spotkawszy rdzennych mieszkańców Tierra del Fuego, jak również nowozelandzkich Maorysów wcześniej podczas rejsu, był łaskaw uznać aborygenów za „dobrze wychowanych & przyjemnych (i) dalekich od zdegradowanych istot, jakie zwykle się przedstawia”. Przewidywał, że kontakt Aborygenów ze skazańcami i szorstkimi osadnikami z brytyjskich slumsów, którzy narażali ich na alkohol i choroby, źle wróżył ich przyszłości.
Co do Gór Błękitnych, Darwin spodziewał się „śmiałego łańcucha przecinającego kraj”, ale zamiast tego znalazł scenerię „niezwykle monotonną”. (Nazwa pochodzi od niebieskawego odcienia, gdy widzi się je z daleka, tworzonego przez maleńkie kropelki odparowanego olejku eukaliptusowego w powietrzu). Jego opinia poprawiła się przy Wentworth Falls, gdzie ponad ryczącą kaskadą był zdumiony rozległymi widokami na Jamison Valley. Tutaj były „najbardziej stupendous klify, jakie kiedykolwiek widziałem”, on raved, każda przepaść zwieńczona starożytnych lasów, ramki „grand amphitheatrical depresji” gęste z niezliczonych ilości drzew eukaliptusowych, których „klasa widok był dla mnie całkiem nowy.” Spekulował, że doliny zostały wyrzeźbione przez prądy oceaniczne. W rzeczywistości Góry Błękitne są pozostałością po rozczłonkowanym płaskowyżu, którego skała macierzysta, naniesiona przez morze około 250 milionów lat temu, była erodowana przez wiatr i rzeki w ciągu eonów.